Kaczogród. Atak robotów i inne historie z lat 1964–1966 (Opinia)
„Kaczogród. Atak robotów„? Obowiązkowy zbiór dla fanów Kaczek!
„Atak robotów” to kolejny zbiór kaczych opowieści stworzonych przez Carla Barksa w latach 1964-1966. Historie różnią się tonem i skalą przygód, ale łączy je charakterystyczny humor oraz wir nieprzewidywalnych wydarzeń, które doskonale uwypuklają zarówno zalety, jak i wady ukochanych bohaterów. Mamy tu wszystko – od starć z gigantycznymi robotami po dalekie wyprawy w obronie majątku Sknerusa.
Największe wrażenie zrobiła na mnie tytułowa historia „Atak robotów”, która, jak wynika z notatek autora, była inspirowana nastrojami społecznymi lat 60. dotyczącymi postępu technologicznego. Barks w humorystyczny sposób pokazuje zarówno zalety, jak i zagrożenia związane z nowoczesnymi wynalazkami, jednocześnie nadając tej opowieści nutę nieoczywistego mroku, co rzadko zdarza się w kaczych historiach. Podobną atmosferę można wyczuć w „Bagnach Zapomnienia”, gdzie futurystyczne urządzenie umożliwiające zamianę osobowości staje się narzędziem do rabunków. Choć sama technologia wydaje się absurdalnie przerysowana, świetnie napędza fabułę i sprawia, że rozwiązanie całej intrygi nie jest tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać.
Moją ulubioną historią w tym zbiorze jest „Upiór w katedrze”, która świetnie balansuje między humorem a tajemnicą. Z jednej strony absurdalne, ale niezwykle zabawne jest zastosowanie muzycznego systemu zabezpieczeń sejfu – szczególnie przez dobór melodii i reakcję rodziny Sknerusa. Z drugiej strony zagadka związana z tajemniczym upiorem katedry została naprawdę dobrze rozpisana, z umiejętnie dawkowanymi elementami napięcia. Jej rozwiązanie, choć nie tyle zaskakujące, co wzruszające, pokazuje Sknerusa z zupełnie innej, bardziej wrażliwej strony, odkrywając jego pasje i nostalgię.
Pozostałe dłuższe historie (jest ich w sumie siedem) świetnie manewrują między różnymi nastrojami – od ciepłych, familijnych opowieści po nieco bardziej dramatyczne starcia. Szczególnie podobała mi się „Nad rzeką Hukon”, gdzie Sknerus ponownie ściera się ze swoim dawnym rywalem, Śliskim Skrętem. Historia jasno pokazuje, jak podłym typem jest przeciwnik Kaczora, ale jednocześnie ociepla wizerunek samego Sknerusa, ukazując jego troskę o zwierzęta i siłę rodzinnych więzi.
Nie zachwyciły mnie natomiast jednostronicowe historyjki. Pomysły na nie były dość schematyczne i przewidywalne, przez co trudno było się nimi ekscytować. Na szczęście nie zajmują dużej części tego tomu, więc nie wpłynęły znacząco na moje ogólne wrażenia.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za przekazanie komiksu. Wydawnictwo nie miało wpływu na opinię i tekst.


