Dobry czas dla Aquamana (Aquaman #1-3)
Cieszę się, że Aquaman trafił pod skrzydła Jeremy’ego Adamsa, bo to, co razem z Johnem Timmsem wyprawiają w tej serii, to po prostu kawał świetnej roboty.
Artykuł zawiera spoilery z Aquaman #1-3
Adams robi tutaj dokładnie to, co wcześniej w „Green Lantern” – tworzy złożone, wielowymiarowe historie (i zagrożenia), sięgając po klasyczne elementy z uniwersum DC (czyt. mitologia Atlantydy), ale odświeża je i składa w nową, rozwojową historię. Już w zeszytach #1–2 wprowadza nową krainę, w której pojawiają się postacie związane z dawną Atlantydą, a w #3 rozbudowuje mitologię tzw. „Blue” – i to w naprawdę dużym stylu
W „Aquaman #3” dowiadujemy się, że Blue to jedna z prymarnych sił, istniejących od zarania wszystkiego. Nie jest to po prostu woda — to magia, łącznik między światami. Artefakt w postaci perły, która kiedyś pomagała królowej Atlannie, trafia teraz w niepowołane ręce. To może zachwiać równowagą całego uniwersum i prowadzi do wydarzeń, które mogą zwiastować coś w rodzaju końca świata — a przynajmniej poważny reset. Co ciekawe, legenda o tym końcu jest ściśle związana z obecnością Aquamana.
Ta część świata DC, choć wcześniej raczej niedookreślona, tutaj zyskuje głębię i zostaje osadzona w szerszym kontekście mrocznej historii o dużym wpływie na interpretację Aquamana. Widać, że Adams ma ogromną wiedzę o uniwersum DC i jeszcze większy talent do ożywiania zapomnianych motywów. Robi to płynnie, z pomysłem, nadając całości sens i potencjał na dłuższą grę. Jeśli ta historia się utrzyma na takim poziomie, to ma szansę na stałe wpisać się w continuity. Świetnie wykorzystuje do tego retrospekcje z dzieciństwa Aquamana oraz przywraca postacie, o których wielu już dawno zapomniało – jak choćby Lori, która zostawiła nas z niezłym cliffhangerem (szybciej przejdziemy do konkretnej konfrontacji?)
A od strony graficznej? John Timms to strzał w dziesiątkę. Gość nie boi się dużych, szczegółowych plansz, spektakularnych pejzaży czy fantazyjnych ujęć światów. Jego styl idealnie oddaje klimat opowieści – czy to sceny magiczne, czy brutalniejsze momenty akcji. Najbardziej zapamiętuję sceny używania mocy przez postacie np. moment, w którym Aquaman kontroluje… krew. Timms pokazał to z klasą i stylem, tworząc jednocześnie coś bardzo efektownego, ale nieprzekraczającego granic dobrego smaku!
Okładki tak mocno teasują Darkseida, że mocno rozczaruję się jak nie będzie fabularnego trzepnięcia


