Rorschach
Odcinanie kuponów czy niekoniecznie? Choć tytuł i okładka mogą rodzić pewne oczekiwania to warto odstawić je na bok, ponieważ Tom King nie poleciał w kulki tylko stworzył coś unikalnego, klimatycznego, inspirując się wiadomą postacią z serii Alana Moore’a.
„Rorschach” jest historią kryminalną, w której na samym początku dochodzi do próby morderstwa kandydata na prezydenta. Zamachowcy giną już na pierwszych trzech stronach i to właściwie tyle akcji w tego słowa znaczeniu. Wśród morderców szczególną uwagę przykuwa jeden z nich – ktoś wyglądem przypominającym Rorschacha. Co on tu robi? O co chodzi? Odpowiedzi na te pytania będzie poszukiwał bezimienny detektyw.
Tom King nie stworzył kontynuacji, uzupełnienia czy prequela do „Strażnicy”. Wymyślił sobie kryminalną maxi serię, w której wgłębimy się w psychikę zamachowców z utajnionymi celami. Akcji tu niewiele, całość rozwija się bardzo powolnym tempem na pierwszym planie stawiając dwójkę zamachowców. To właśnie oni zdominują większą część komiksów, za sprawą retrospekcji przybliżając nam ich historię: co się działo z postaciami przed poznaniem, jak się poznali, co ich skłoniło do próby odebrania komuś życia, a co najważniejsze poznanie ich profilów osobowości. Wszystkie informacje wynikną ze śledztwa detektywa przeczesującego miejsce zbrodni, zbierający dowody i je analizujący, czy przesłuchujący odpowiednie osoby. Komiks pod tym kątem bardzo przypominała mi pierwszy sezon „True Detektyw”. Podobieństwo wynikało dodatkowo z dwóch płaszczyzn czasowych: teraźniejszość i przeszłość.
Choć nasz detektyw nie jest główną postacią, a przynajmniej takie wrażenia można odnieść w trakcie czytania, to odgrywa on istotną rolę nie tylko w wyjaśnieniu nam, czytelnikom, co tu zaszło. Detektyw buciorami wejdzie w pewną tajemnicę, która oczernia świat polityki, z drugiej strony pokazując jak przeszłość może piętnować czyjąś przyszłość. Bardzo fajnie sprawdzały się bezpośrednie interakcje dwóch płaszczyzn czasowych ze sobą, które były prostym zabiegiem na podłożu psychologicznym.
Tom King umiejętnie manewrował odniesieniami do świata Watchmen. Odniesienia nie burzyły filarów świata Alana Moore’a, a sprawdzały się pod kątem umacniania budowanej tajemnicy, co nadawało głębię interpretacji. Jedno pytanie nie zostało wyjaśnione bezpośrednio, co spowodowało, że koniec możemy interpretować na dwa sposoby – niezależnie, który z nich wybierzecie, to nie będzie sytuacji typu: dobrze, źle, lepiej, gorzej. Obie interpretacje są satysfakcjonujące.
Do kogo jest skierowany „Rorschach”? Przede wszystkim do fanów twórczości Toma Kinga oraz poszukiwaczy dobrych kryminałów. Czy wielbiciele „Strażnicy” odnajdują się tu? Tak, pod warunkiem, że dopuszczacie historie niekontrowersyjnie inspirujące się pewnymi elementami tamtego świata. Przy komiksie bawiłem się dobrze i chętnie wrócę.
Dziękuję sklepowi Taniaksiażka.pl oraz wydawnictwu Egmont za przekazanie egzemplarza recenzenckiego. Sklep i wydawca nie miali wpływu na recenzję.


