Swamp Thing. Green Hell #2
Ponad rok czekaliśmy na premierę 2 z 3 zeszytów „Swamp Thing: Green Hell”! Czy było warto czekać? Zdecydowanie tak, ale po takim czasie trzeba było wrócić do #1. Tradycyjnie skrótowy opis fabuły drugiego zeszytu, osobno wrażenia.
Streszczenie komiksu
Swamp Thing nie jest skłonny do pomocy ludziom. Jest wkurzony na Constantine’a, że ten wyrwał go z rodzinnego nieba. Bagniak decyduje się jednak pomóc widząc zachowanie młodej dziewczynki. Dodatkowe powody wychodzą z postawy Parlamentów wobec ostatków postapokaliptycznego świata. Bagniak startuje do walki z awatarem zieleni szerzącym rzeź – ludzkie szczątki walają się to tu, to tam. W walce pomagają mu bliscy dziewczynki. Zacięte starcie kończy się zwycięsko dla nich. Po pojedynku Parlamenty wezwały Swamp Thinga na rozmowę. Postawiły mu ultimatum. Niezależnie od decyzji nie będzie tu dobrego rozwiązania. Swamp Thing, obdarty ze swoim mocy, zostaje z ludźmi chcąc zapewnić im osłonę. W tym czasie Constantine uciekł – tak przynajmniej wydawało się. Constantine wezwał Deadmana i wspólnie odszukali córkę Animal Mana. Dobrze, że Swamp Thing został na wyspie, ponieważ pod koniec dnia Parlamenty powołały do życia armię awatarów nacierających na mieszkańców. Swamp Thing stanął w obronie atakowanych.
Wrażenia z komiksu
Podoba mi się horrorowa, postapokaliptyczna interpretacja lore Swamp Thinga. Utarty motyw horroru sprawdza się w panierce wyniszczającej się ludzkości, a płaszczyzna emocjonalna działa wywołując efekt, kiedy zagrożone są postacie z otoczenia dziewczynki. Zagrożenie obecności bestii autentycznie uderzało, a rysownik miał sporą zabawę dostarczając dynamiczne, dopracowane i żywe rysunki z dużym poziomem brutalności – niczego innego nie spodziewałem się. Drugi zeszyt pogłębił postać Swamp Thinga wątkami rodzinnymi – postać obok losów, której nie da się przejść obojętnie z racji straty postawionego wyboru – obydwie drogi są właściwe ze stylem jego prowadzenia, budowania latami i smuteczek bierze, że każde rozwiązanie będzie jednocześnie dobre i złe. Constantine irytuje do granic możliwości, ale jest to wytłumaczalne potrzebą obecności takiej postaci – postapokaliptyczne historie słyną z charyzmatycznych postaci personalizując skrajne zachowania, których nie wykonałby moralny człowiek. Zabieg wywołujący różne uczucia potrzebne, żeby historia miała czym się wyróżnić od masy innych zamiast utonąć i zostać zapamiętana jako krwawe urywanie kończyć bez dostarczania „czegoś więcej”. Nadal podoba mi się motyw wykorzystania parlamentów wprowadzający do miniserii interpretację moralności – w tej historii nie ma jasno zdefiniowanej złej i dobrej strony. Każda ze stron konfliktu ma swoje racje, które czytelnik musi zdecydować komu przypiąć łatkę „dobrego”, a komu „złego”. Rozmowa Parlamentu ze Swamp Thingiem należy do mocnych rzeczy. Nie mogę się doczekać premiery finałowego zeszytu, po którym nie wiem czego spodziewać się.