Blue Beetle (2023)

Blue Beetle” trafił do kin na całym świecie. Czy przygody Błękitnego Skarabeusza są warte Waszego czasu, pieniędzy i uwagi? Sądzę, że tak, ale nie nastawiajcie się na niesamowite kino superbohaterskie.

Blue Beetle” sprawił mi przyjemność podczas seansu, ale nie będzie to jeden z filmów, który będą wysoko oceniał. Wrażeń odebrała mi schematyczna, generyczna fabuła bazująca na schemacie wykorzystywanym w kinie superbohaterskim, czyli: obserwujemy prywatne życie głównego bohatera, poznajemy go, w pewnym momencie zdobywa moce, próbuje wyprzeć się ich chcąc odzyskać stare życie, pojawia się przeciwnik, z którym starcie trwa do samego końca, a w międzyczasie bohater akceptuje swoje przeznaczenie i oddaje mu się w 100%. Wszystkie elementy z listy zostały odhaczone przez twórców. Zabrakło tu nowych, zaskakujących twistów fabularnych, co też wpłynęło na przewidywalność historii.

Niemniej film jest dobrze wykonany w przyjętej koncepcji i nie uważam czasu za stracony. Ba! Film oglądało mi się przyjemnie, a to za sprawą dwóch istotnych elementów: rodzina i kultura latynoska. Elementy wymieniam jednocześnie, ponieważ są one obecne w filmie od samego początku i wzajemnie uzupełniają się. Rodzina odgrywa ważną rolę w życiu głównego bohatera. Jaime wraca do domu po latach nauki, od razu zaznajomiony jest z rodzinnymi problemami. Rodzina wspólnie szuka rozwiązania i już w tym momencie widać, że jest to silna więź, co jest charakterystyczne w kulturze latynoskiej. Rodzinne dyskusje przebiegają głośno, chaotycznie i przy każdej możliwej okazji są wyraźnie zaznaczone charaktery. Postacie nie zapełniają sztucznie tła, tylko wnoszą coś do historii – jedni więcej (np. Rudy wykorzystujący umiejętności hakerskie), drudzy mniej (np. rodzice Jaime’go wyłącznie rzucający gadki motywujące). Wątek rodzinny potrafi dać do myślenia, rozśmieszyć czy wzruszyć bliżej końcówki.

Co z kulturą latynoską? Twórcy z szacunkiem traktują ją pokazując więź rodzinną czy przedstawiając otoczenie, w którym żyją. Obserwacja świata informuje nas o podziałach klasowych, sytuacji meksykanów i z czego ona wynika. Kultura wpływa na podejmowane decyzje przez bohaterów. Wyłapywanie pierdółek potrafi wiele powiedzieć o ich przeszłości np. nana szydełkująca, kiedy dom został pozbawiony prądu. Wstawki językowe są nie tyle klimatyczne i z życia wzięte, co potrafią nadać słownego humoru. A skoro o humorze mowa… to nie przypominam sobie żartów, po których tarzałbym się ze śmiechu, ale mogłem na nim odprężyć się bez specjalnego spinania się – nie podaję przykładów, ponieważ najlepsze żarty zostały wykorzystane w zwiastunach, niestety.

Wątek superbohaterski oceniam poprawnie. Znalazło się tu miejsce na wyraźne zarysowanie relacji Jaime’go z technologią, pojawił się rozwój bohatera podpierany motywacjami rodzinnymi. Początkowo Xolo nie robił na mnie wrażenia, ponieważ jego postać nie miała za wiele do grania. Ale postać nabrała barw z kolejnymi minutami. Aktor jest przekonujący w swojej roli portretując ambitnego, odpowiedzialnego, ogarniętego i wrażliwego chłopaka – dokładnie taki jest komiksowy Blue Beetle. Umiejętności z „Cobra Kai” zostały świetnie wykorzystane w efekciarskich, dynamicznych sekwencjach walki, gdzie CGI trzymało odpowiedni poziom. Efekty nie są kiczowate, niedopracowane jak miało to miejsce przy „The Flash” czyli dwukrotnie droższym filmie. Twórcy wiedzieli jak wykorzystać fundusze i rezultaty są satysfakcjonujące, czego najlepszym dowodem jest stworzony strój – CGI zostało wyłącznie wykorzystane do świetlnych efektów, natomiast zbroja od stóp do głowy „istnieje” (rzućcie okiem na zdjęcia zza kulis, jeśli wątpicie). Dodatkowo fani „Injustice 2” wyłapią konkretne combosy z gry czy tworzone bronie – coś pięknego.

Szkoda, że tyle dobrego nie mogę powiedzieć o przeciwniku Blue Beetle… Victoria Kord jest zła dla zasady, nie wyróżnia się niczym specjalnym. Ma dość oczywiste motywy i brak tu charyzmy, za którą mógłbym ją polubić. Podobne zastrzeżenia mam wobec jej ochroniarza, który był złym odpowiednikiem Blue Beetle. Jednakże ochroniarz broni się bliżej finału filmu, kiedy przytoczone retrospekcje nadają mu głębi i tłumaczą wiele zachowań lub podjętych decyzji.

Cieszę się, że film nie był realizowany w myśl starego/nowego uniwersum filmowego. Jest to zamknięta historia nie oglądająca się na inne projekty. Nie ma tu miejsca na uniwersum, multiwersum czy skomplikowane podróże w czasie. Historia jest lokalna i garściami czerpie z komiksów o Blue Beetle. Byłem zadowolony odniesieniami do poprzednich posiadaczy tytułu „Blue Beetle” i budowanego wokół tego wątku. Mam nadzieję, że potencjał zostanie wykorzystany w przyszłości.

„Blue Beetle” dupy mi nie urwał, ale jest dobrym filmem, przy którym przyjemnie spędziłem czas. Generyczność, płaski przeciwnik i humor ostudziły moje wrażenia, ale nadal jest to film zrobiony z serducha i pasji komiksami, który ma mnóstwo rzeczy do zaoferowania. Polubiłem głównego bohatera, podobał mi się jego świat, rodzina, kultura, a sceny walki jarały mnie. Idźcie do kin! DC robi coraz lepsze filmy, trzeba ich wspierać.

Dziękuję Multikino za umożliwienie obejrzenia filmu w dniu premiery. Multikino nie miało wpływu na recenzję i wrażenia.