Rozpęta się piekło
56 tom kolekcji DC Bohaterowie i złoczyńcy był wyczekiwaną przeze mnie pozycją. Zainteresowanie nią rozbudził wstęp do „Batman. Epidemia”, a oczekiwanie zrobiło poznanie grona twórców pracujących nad główną częścią: Mark Waid i Howart Porter. Tym bardziej mi przykro, że moje oczekiwania zostały strawione przez piekielne płomienie.
„Rozpęta się piekło” jest grubym komiksem, liczącym prawie 300 stron, przedstawiającym wydarzenie z 1995 roku. Dość krótkie wydarzenie, ponieważ całość zajęła trzy rozdziały dopełnione czteroma tie-inami. Wydarzenie rozpoczynająca się samobójstwem pięciorga złoczyńców jako ofiary sprowadzające Nerona, niebezpiecznego demona z czeluści piekieł. Neron nie ma złych intencji, przynajmniej takie stwarza pozory. Zwyczajnie oferuje spełnienie marzeń/pragnień w zamian za sprzedanie swojej duszy. Uczciwy układ, prawda?
Podobał mi się początek komiksu, ponieważ miał w sobie nutkę grozy, dramaturgii i niebezpieczeństwa. Czułem się jak podczas dobrego, mocnego horroru za sprawą rytualnego morderstwa i demona oferującego układ. Szybko poziom historii zaczął spadać, ponieważ całość przyjęła formę streszczenia nastawionego na akcję zamiast pełnoprawnej historii z pogłębionymi wątkami. Odczułem to po pierwszych ofertach Nerona. Pragnienia złoczyńców były dość oklepane, często wręcz idiotyczne np. trójka złoczyńców narzekała, że są obiektem żartów, więc Neron przemienił ich w potwory. Tylko część złoczyńców ambitniej podeszła do tematu np. Blockbuster proszący o mądrość. Niewykluczone, że nawet durne życzenia miałyby sens, gdyby twórcy przedstawili wpływ życzeń na życie ludzie i otoczenia. Tak nie było. Wątki poszczególnych złoczyńców kończyły się na spełnieniu życzeń. Nie uważam tego za dobry ruch, ponieważ nim twórcy ograniczyli pole do popisu. Historia aż się prosiła o rozbudowę, a pójście w tym kierunku mogłaby uczynić wydarzenie mocniejsze na tle emocjonalno-obyczajowym lub nadać jej pazura w rywalizacji z superbohaterami. Bez rozwinięcie nie miałem pojęcia, co zmieniło się w życiu postaci, jakie wpływ na nie miała umowa z Neronem. Motyw przerywania wątków jest lepiej widoczny przy wewnętrznej radzie Nerona – to właśnie tu część złoczyńców buntuje się, chcą zdobyć przywileje u demona – historia dochodzi do pewnego punktu rozwinięcia, a potem zostaje przerwana i nikt do niej nie zwraca, zostajemy tylko z pytaniem „eee… ale co z nimi dalej?”.
Historia nabiera rozpędu z drugim rozdziałem. Na pierwszy plan wchodzą superbohaterowie. Neron również im składa propozycję. Część z nich zgadza się i sprzedaje swoją duszę w zamian za… nie mam pojęcia co. Mark Waid nie rozwinął historii, kolejny raz nie wycisnął z niej czegoś więcej. Zamiast tego przeszedł do oklepanej akcji i utrzymał zmagania superbohaterów przeciwko demonowi do samego końca. Walki nie były pomysłowo, a ilość bohaterów nie sprzyjała, żeby z kimkolwiek związać się emocjonalnie. Nawet Neron, choć ma wyrazisty charakter i moce, nie wywoływał u mnie emocji, ponieważ do samego końca zastanawiałem się nad motywacjami, przeszłością i celem złoczyńcy. Cel wroga jest lekko zaznaczony w końcówce wydarzenia, ale to wyłącznie czytając między wierszami i nadinterpretowując.
Tylko podobało mi się zarysowanie tła wydarzeń. W pojedynczych momentach narrator wspomina o następstwach działań Nerona na świecie. Z dymków możemy dowiedzieć się o konfliktach władców państw, powstających kultach/sektach czy wzroście wandalizmów. Ciekawe pomysły, które mogły zostać rozwinięte w tie-inach, dzięki czemu wiedziałbym, że jest to ogólnoświatowe zagrożenie, na które muszą odpowiedzieć superbohaterowie zanim będzie za późno. Mógłbym poczuć skalę sytuacji. Nawet mogła to być podstawa do rozterek religijnych lub psychologicznych. Niestety tak nie było.
Nie jestem zadowolony z tie-inów. Lubię, kiedy rozbudowują one wydarzenia, poszerzają skalę sytuację lub wprowadzają wątki mające zastosowanie w głównej historii. Niestety, na cztery tie-iny tylko jeden wpisał się w ten schemat. Była nim druga historia przedstawiająca losy Alana Scotta. Scenarzysta poświęcił odpowiednią ilość uwagi, żeby przedstawić jego rodzinny problem, dopisać mu dramaturgii i przekonująco określić rolę superbohatera w finałowym etapie walki. Pozostałe tie-iny zróżnicowały całość klimatycznie np. pierwsza historia przedstawiła krwawą wojnę domową na Apokolips, natomiast trzeci zeszyt pokazał psychologiczny dreszczowiec dziejący się w Arkham Asylum. Szkoda tylko, że pozostałe historie działy się tak bardzo na uboczu, że nic nie wniosły do głównej historii (np. wątek na Apokolips nie ma żadnego znaczenia dla ziemskich granic), a sama obecność Nerona w nich jest dyskusyjna (np. trzykrotnie wspomniano imię Nerona w trzeciej historii, to tyle z jego „obecności”, zmiana imienia na jakiekolwiek inne nie miałaby wpływu na przebieg i znaczenie historii).
Nie jestem zadowolony z „Rozpęta się piekło”. Bardzo męczyłem się w trakcie czytania, ponieważ komiks dostarczył mi zwykłą rombankę z niewykorzystanym potencjałem. Komiks traktuję wyłącznie jako ciekawostkę, do której nie wrócę po tygodniach, miesiącach, latach nie mając czego tu szukać.