Batman/Santa Claus: Silent Knight
Skończył się świąteczny crossover „Batman/Santa Claus: Silent Knight”. Przyjemny w czytaniu komiks w klimacie Bożego Narodzenia, który nie jest pozbawiony wad.
Historia jest bardzo prosta i bez większych zwrotów akcji. Pierwszy zeszyt widowiskowo wprowadza głównym problem jakim jest Krampus i jego armia świątecznych demonów. Kolejne zeszyty przedstawiają starcie superbohaterów i Mikołaja przeciwko Krampusowi, w międzyczasie tłumacząc retrospekcjami okoliczności konfliktu.
Więcej w komiksie opowiadania historii niż klepania się po mordach. Odpowiadało mi, ponieważ znudzony jestem crossoverami, w których chodzi o jedno. Historia była nie tylko pełniejsza, ciekawsza, oferowała więcej, ale przede wszystkim można było poczuć klimat świąt, ponieważ twórcy czerpali inspirację z różnych źródeł np. interpretacja tradycyjnego brodacza w czerwonych stroju czy Krampus karzący złe dzieci. Całość ładnie się spina i działa w ramach uniwersum DC – nie brakuje tu odniesień czy wykorzystywania elementów, które jak się okazuje mają różne nazewnictwo zależnie od kultury np. Strefa Widmo.
Klimat świąt jest obecny cały czas i zróżnicowany elementami np. zaczynamy świątecznymi obrazami w Gotham, w trakcie lepiej poznajemy przedstawicieli świątecznych legend czyt. Mikołaja i Krampusa. Chyba dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, że całość kończy się happy endem. Ten wypada uroczo i rodzinnie, nawet wzruszająco jeśli zwrócimy uwagę na obrót spraw wokół jednej postaci (z otoczenia Batmana) i symboliki decyzji w jego życiu. Podobały mi się decyzje twórców, ponieważ element świąteczny nie ograniczono do zapełnienia tła wydarzeń, a aktywnie wykorzystywano go w budowaniu historii i postaci.
Retrospekcje są dobrze ulokowane w komiksie. W odpowiednich momentach dopowiadają istotne fakty z przeszłości, żebyśmy lepiej zrozumieli charaktery postaci, motywacje itd. Jest to szczególnie istotne przy świętym Mikołaju, ponieważ jego interpretacja jest inna od moich oczekiwań – nie jest to wesoły, rozgadany brodacz, a surowy i cięty łowca demonów bez emocji podchodzi do ludzi. Uosobienie Mikołaja powoduje, że crossover rozczarowuje pod kątem interakcji z postaciami. Raz, drugi czy trzeci rzuci do randomowych postaci „ty jesteś XXX, mając X lat napisałeś do mnie list” i tyle. Jest to jednak element mający wyraźne uzasadnienie w ramach historii, więc rozczarowanie wynika wyłącznie z moich oczekiwań.
Bardzo dużo występuje postaci w komiksie. Większość z nich ma swoje „pięć minut”, żeby pogadać i wykazać się w akcji. No może poniosło mnie z „pogadać”, ponieważ większość dialogów ogranicza się do rozmów na główny temat. Nie ma zabaw czy eksperymentów z postaciami, potraktowano jest zgodnie z kanoniczymi wersjami. Zastrzeżenia mam wyłącznie do głównego złego „zły”. W trakcie historii wychodzi na jaw fakt sugerujący, że za wszystkim będzie stała gruba szycha. Niestety tak nie jest, a wyłożenie kart na stół wymaga lekkiego zawieszenia wiary (typu „pewnie tylko takiego kalibru postać mogłaby temu to zrobić skoro ten ktoś ma to i owo”), ponieważ nie jest tak spektakularnie jak mogłoby się wydawać.
Mam problem z rysunkami. Jest to kolejny przypadek, kiedy dość krótki komiks (około 100 stron sumując cztery zeszyty) ilustruje kilku artystów (dokładniej czterech). Dwa pierwsze zeszyty są ilustrowane w jednym stylu, ale w kolejnych zmienia się to i widać to gołym okiem. Nie podoba mi się to, ponieważ całość nie jest spójna. Mogę to zrozumieć w długich historiach, ale takich?
Podobały mi się ilustracje do #1-2. Były dopracowane, szczegółowe, trzymały proporcje i miały żywą kolorystykę. Ilustracje od #3 były uboższe w szczegóły, kolorystyka była ciemniejszej tonacji niezależnie od otoczenia, artyści nadużywali cieniowania.
Bardzo podobały mi się projekty postaci. Święty Mikołaj zrywa z ugrzecznionym, miłym wizerunkiem, co pasuje do klimatu historii. Natomiast Krampus wywołuje obrzydzenie potwornym wyglądem, co również pasuje do jego postaci i sprawdza się jako kontrast do klimatu historii.


