Martwi Detektywi (Opinia serialu)

Pod koniec kwietnia na Netflixie zadebiutował serial „Martwi Detektywi”, będący spin-offem „Sandman”. Historia produkcji serialu była dość długa i wiązała się z wieloma zmianami koncepcyjnymi. Czy te zmiany przyniosły pożądane efekty? Czy warto poświęcić czas na ten serial? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w moim najnowszym materiale, do którego serdecznie zapraszam.

Skończyłem oglądać „Martwi Detektywi. Podtrzymuję zdanie! Jest to całkiem udany spin-off „Sandman”, który przyjemnie oglądało mi się, z małymi zastrzeżeniami.

Serial charakteryzuje się prostą, klimatyczną (połączenie „Lockwood” z „Sabrina”) i wciągającą historią od pierwszego odcinka, przeplataną epizodycznymi sprawami detektywistycznymi i dużą ilością pobocznych historii wokół wybranych bohaterów. Każda postać ma wystarczająco dużo czasu na ekranie, aby przedstawić sylwetki i ich rozwój. Serialowy świat jest zróżnicowany pod kątem magii, co rozszerza uniwersum wykreowane w „Sandman”. Serial budzi dreszczyk emocji, ale mrok nie jest przytłaczający, ponieważ równoważy go luźniejsza stylistyka z udanymi żartami. Poziom audiowizualny jest porównywalny z „Sandman”, oferując piękne zdjęcia, dobrze dobraną ścieżkę dźwiękową i nierówną jakość efektów specjalnych, niestety.

„Martwi Detektywi” borykają się z problemem nienaturalnych, młodzieżowych romansów. Wiele z nich wydaje się sztuczne, tworząc wrażenie, że postacie muszą nawiązywać relacje miłosne z każdą napotkaną osobą (szczególnie jest to widoczne w przypadku Edwina). Choć mocną stroną serialu jest związek przyczynowo-skutkowy w rozwijaniu fabuły, co wyznacza zasady i granice świata, to traci na znaczeniu przez intensywność romansów odwracających uwagę od głównego tematu.

Producenci mają plan na drugi i trzeci sezon. Trzymam kciuki, żeby Netflix dał zielone światło na realizację ich pomysłów!