Green Arrow #12

Reaktor wytrzymał! Natłok postaci i akcji nie przeszkodził, żeby dwunasty rozdział „Green Arrow” okazał się jednym z najlepszych serii!

Wrażenia z komiksu

Williamson umiejętnie zbalansował różnorodność wątków, opowiadając jednocześnie spójną, emocjonującą i krótką historię. Ostatni rozdział przyniósł mnóstwo postaci do decydującej konfrontacji Green Arrow z Merlinem. To ryzykowne posunięcie się opłaciło, mimo ogromnej skrótowości w walk – 3/4 postaci zapycha panele zamiast wnosić coś do historii. Pojedynek dostarczył wiele satysfakcji, a momenty z rodziną po walkach były szczególnie poruszające

Oliver mierzył się z trudnościami od czasów „Mrocznego Kryzysu”, nie znajdując chwili spokoju dla siebie i najbliższych. Wreszcie nadszedł czas na odpoczynek, a sceny na plaży były pełne szczerej miłości i uroku. Te momenty przypominają, co w życiu bohaterów jest najcenniejsze, pokazując, że każdy z nich ma także swoje prywatne życie – proste, ale łatwo o nim zapomnieć w ciągłej walce dobra ze złem.

Właśnie ciepłe momenty jak te przyciąga mnie do postaci Nightwinga, Wally’ego czy Olivera. Bardzo proste zabiegi wyciągające „coś” więcej z superhero, dodatkowo uczłowieczające bohaterów, świat.

Streszczenie komiksu

Doszło do finałowej konfrontacji Green Arrowa z Merlynem, do której dołączyli bliscy Olivera (nawet Diggle). Wróg został pokonany, alternatywne wersje postaci odesłane. Oliver z bliskimi świętował na plaży po odniesionym zwycięstwie.