Wrażenia po 6 odcinku „Suicide Squad Isekai”

Dwa dni temu szósty odcinek „Suicide Squad Isekai” pojawił się na platformie MAX..

Oglądanie tego anime wciąż sprawia przyjemność gwarantując niezłą rozrywkę. Psion to dobrze rozbudowana postać antagonistyczna, która skutecznie wykorzystuje swój potencjał w tej obcej, fantastycznej krainie i stwarza przekonujący obraz gościa, któremu nie chce się zajść za skórę (nieźle sprawdza się motyw kontrolowanej armi elfów). Z każdym odcinkiem dowiadujemy się więcej o strukturach rządzących królestwem oraz o historiach poszczególnych postaci, co dodaje im głębi (ale nudny jest wątek „królewski”).

Sceny walki są przyjemne dla oka, kreatywne i brutalne w odpowiednich proporcjach (Shark vs Croc). . Formuła anime efektywnie wykorzystuje umiejętności bohaterów i buduje między nimi przyjacielskie relacje, które same w sobie są warte uwagi ze względu na cięte riposty i czarny humor (uwielbiam konwersacje z udziałem Clayface’a).

Motyw „isekai” nie odbiega od innych fantastycznych światów, co mi nie przeszkadza, ponieważ fabuła obrała inny kierunek od pierwszego odcinka i jest konsekwentnie realizowana, wzbogacona o kilka zaskakujących zwrotów akcji np. wir wydarzeń związanych z portalem, przez który przesyłany jest sygnał do bomb umieszczonych w głowach bohaterów – urozmaicenie momentami podbijające stawkę rozgrywki i intensywność.