Suicide Squad. Isekai (Opinia 1 sezonu)

„Suicide Squad: Isekai”? Im dalej w las, tym bardziej przeciętne stawało się to anime.

Skończyłem „Suicide Squad: Isekai” z pewnym opóźnieniem. Głównie dlatego, że nic mnie nie zachęcało do obejrzenia dwóch ostatnich odcinków. Jest to o tyle zaskakujące, że początkowe odcinki wywarły na mnie bardzo pozytywne wrażenie – ciekawie skonstruowany świat fantasy, zróżnicowane postacie z interesującą chemią między nimi, dużo mocnych treści, kilka zaskakujących kierunków dla znanych przestępców ze świata DC, a także ładny styl kreski, który dobrze oddawał projekty postaci, świata czy sceny walki

Niestety, z czasem fabuła stała się przekombinowana, a twórcy spłycili wiele interesujących pomysłów, aby szybciej przejść do efektownych scen akcji pomiędzy którymi niewiele się działo. Zdecydowanie zbyt mało uwagi poświęcono motywacjom przeciwników i ich tłu fabularnemu (co mogło być ciekawe w interakcji z fantastycznym światem), a wątek lokalnej magii w rękach bohaterów został praktycznie porzucony i wracał bez uzasadnienia jak bumerang. Świat przedstawiony w anime nie został należycie rozwinięty czy przedstawiony, przez co wiele elementów sprawiało wrażenie wtórnych. Najsłabiej wypadał wątek rodu królewskiego, który rozwijał się tak monotonnie, że finałowa walka była nużąca, a motywacja postaci i ich charaktery płytkie. Sytuację nieco ratował zwrot akcji w ostatnich minutach, ale nawet on wydawał się wymuszony, przygotowując grunt pod ewentualny drugi sezon, który raczej sobie odpuszczę

Anime nie oferuje mi nic oryginalnego, ciekawego, aby miał wrócić do oglądania (co tłumaczy brak dzielenia się wrażeniami z mojej strony czy wyłapywaniem ciekawostek, przeciwnie do „Kite Man. Hell Yeah” czy pozostałych seriali z tego roku).

Anime dostępne jest na platformie MAX z polskimi napisami i polskim dubbingiem.