Detective Comics #1090 (Opinia, streszczenie)

Całkiem interesująco zaczyna się „Detective Comics” pod batutą Toma Taylora i Mikela Janina!

Wrażenia z komiksu

Zgodnie ze wcześniejszymi zapowiedziami, Tom Taylor wgłębia się w klasycznę genezę Batmana, dopisując do niej nowe tajemnice wokół rodziców Wayne’a. Nie wydaje mi się, że zmiany zupełnie przepiszą historię Batmana (clickbaitowe portale trąbią o rewolucji), ale mogą wnieść pewne moralne refleksje na temat pomagania innym i wpływu, jaki mogło to mieć na Bruce’a, co uczyni klasyczną genezę bardziej traumatyczną.

Odkrycia z przeszłości prowadzą do wprowadzenia nowych postaci w otoczeniu Wayne’a, co może przynieść świeżość jego przygodom. Już teraz można zaobserwować ich wpływ na Gotham – w tym numerze pojawia się technologiczny patent, który ma potencjał na żyłę złota przy zdramatyzowanych mieszkańcach wiecznymi problemami (lubię, kiedy twórcy sięgają po zawodową stronę Wayne’a – sporo tu niewykorzystanego potencjału na przestrzeni lat).

Początki z migawkami z przyszłości zazwyczaj mnie nie przekonują, niekiedy psując element zaskoczenia, ale tutaj działa, bo mamy element niepewności i presję czasu ze względu na stan zdrowia przetrzymywanej osoby (no dobra… robimy zakłady, że tajemniczym więźniem jest osoba z końca komiksu?).

P.S. Rysunki Mikela Janina robią wrażenie! Jedne z ładniej ilustrowanych komiksów o Batmanie!

Streszczenie komiksu

Retrospekcje ujawniają pacjentkę Thomasa Wayne’a, Evelyn, którą państwo Wayne wspierało w ucieczce od toksycznego partnera, wraz z córką. W szpitalu Wayne’a przebywał wtedy także Joe Chill. W teraźniejszości pojawia się Scarlett, dziewczyna z retrospekcji, która na przyjęciu charytatywnym pokazuje Wayne’owi nową formułę zdolną łagodzić wewnętrzne traumy.