Pingwin – Odcinek 6 (Bezspoilerowa opinia)
Szósty odcinek „Pingwin” to emocjonująca, rozwojowa cisza przed burzą i… pierwsze narzekania z mojej strony
Wczorajszy odcinek skupia się na budowaniu napięcia przed zbliżającym się finałem. Choć akcji było tu niewiele, emocji zdecydowanie nie brakowało rozkładając siły przed „wojną”. Twórcy wykorzystali ten moment, by pokazać postępy Oswalda w budowaniu swojego imperium i stosowanie nieoczywistych metod, by umocnić swoją pozycję (scena z piwem była genialna w swojej prostocie – pokazała, że nawet „szychy” są prostymi ludźmi). Wątek Sofii został również rozwinięty, a każda jej interakcja budowała napięcie wokół jej osoby (świetna scena z kolacją!).
Odcinek nadaje głębi postaciom i ich relacjom. Relacja między Sofią a Maronim zaskoczyła mnie – scena gotowania dobrze pokazała subtelną więź, choćby przez ból, który ich łączy. Wątek matki Oswalda to także mocny punkt odcinka pod kątem skomplikowanej więzi syn-matka, rodzinnej tragedii, która może o nich przesądzić, a Deirdre O’Connell zasługuje na uznanie za autentyczność roli osoby walczącej z chorobą.
Choć odcinek mi się podobał, mam kilka drobnych zastrzeżeń (w niewielkim stopniu wpływające na wrażenia). Moment w życiu Victora był dobrze podbudowany pod kątem rozwoju osobowości, ale zabrakło tam poczucia zagrożenia. Squid, jako postać, nie miał większego znaczenia w fabule, więc jego obecność nie wywołała oczekiwanego napięcia. Podobne odczucia mam co do Rasha, który wydaje się niepotrzebny, a jego brak mógłby wręcz dodać Sofii więcej niezależności (której i tak ma sporo).
Zdenerwował mnie przeskok czasowy między piątym, a szóstym odcinkiem… Piąty odcinek pozostawił Oswalda z niezłym planem, ale fatalnym położeniem, a w szóstym odcinku nagle jest już znaczącą postacią w Gotham z rozwiniętą działalnością. Trochę brakuje mi kontekstu – jak to się stało tak szybko, skoro Sofia i Maroni są jego głównymi wrogami i mieli nad nim druzgocącą przewagę? Przydałby się kilkuminutowy, przyspieszony skrót na dopowiedzenie wątku. W przeciwnym wypadku należy sądzić, że Sofia była mocna w gadce, ale nic nie zrobiła przez ten czas.
Zacząłem odczuwać brak Batmana (nie mówiąc o intensywności działań GCPD) w całej historii. Gotham wrze, media rozpisują się o chaosie, a Nietoperza brak… Pingwin dobrze zna Batmana, więc dziwne, że nawet nie zastanawia się, czy jego działania nie przyciągną uwagi Obrońcy Gotham (nie wspominając o pozostałej rodzinie gangsterskiej). Nikt, nic? Serio?