Absolute Batman #7 (Opinia, Opis)

W zeszłym tygodniu ukazał się „Absolute Batman #7” rozpoczynający krótką, lecz klimatyczną historię „Absolute Zero”, która wprowadza do nowego uniwersum wersję Mr. Freeze’a. Udostępnione wcześniej materiały zapowiadające ten zeszyt ujawniły wizerunek Freeze’a, który był intrygujący, choć znacznie odbiegał od klasycznego – ale spokojnie, wszystko ma tu fabularne uzasadnienie i zostało przemyślane

Opis komiksu

Bruce Wayne, otoczony przyjaciółmi, żegna zmarłego kolegę. Emocjonalny ton tej sekwencji zostaje przełamany, gdy Batman podejmuje śledztwo prowadzące do korporacji V-Core. Wspólnie z Alfredem inwigiluje firmę i trafia na Victora Friesa Jr., syna naukowców. Victor kontynuuje badania nad leczeniem za pomocą lodu – tyle że jego rodzice, będący zwolennikami teorii o leczniczej mocy kriogenezy, aktualnie… są zamrożeni, a widok przeraża Nietoperza. Ich syn – wcześniej również ciężko chory – został dzięki tej metodzie wyleczony. Dla niego to nie tylko nauka, to misja. Brzmi pięknie, ale jak to w Gotham – nic nie może być zbyt piękne.

Okazuje się, że w lodzie, który bada Victor, przetrwał pradawny organizm (bakteria?). W trakcie rozmowy z Batmanem dochodzi do ewolucji – organizm wcześniej przeniknął do ciała Victora, obecnie mutuje go w przerażającą istotę. Potwór jest świadomy, ale szalony, i szybko okazuje się, że jego forma potrafi oddziaływać na inne organizmy. Wystarczy fizyczny kontakt z Wayne’m, by jakaś dziwna energia zaczęła przenikać do jego organizmu.

Opinia komiksu

Fabuła jest zwięzła, ale dobrze skonstruowana i mega klimatyczna Mieszanka klasycznej opowieści o Mr. Freeze’ie z konkretnymi zmianami nadającymi postaci własnej tożsamości, i nutą horroru w stylu Man-Bata. Mimo że pomysł wydaje się prosty, został tak sprawnie przemyślany, że dostajemy coś świeżego, a jednocześnie klimatycznego. Historia łączy elementy tragicznej rodziny, nauki, nadziei i potworności – i co najważniejsze, robi to z klasą. Freeze nie jest tu tylko kolejnym złoczyńcą – to efekt uboczny zbyt głębokiego zanurzenia się w obsesji, co nadaje postaci głębi i tonu dramaturgii kontrastującego z przedstawieniem Black Mask. Nadal nie jestem w 100% przekonany do formy Mr Freeze’a, ale… ta paskuda wywołuje gęsią skórę, więc leci okejka