Śmierć

Czy Śmierć może być naszą najlepszą przyjaciółką? Skutecznym oparciem w momencie przejścia na tamten świat? Odpowiedzi na te pytania możemy uzyskać z albumu jej poświęconego. Albumu, który już w drugim wydaniu ląduje na polskim półkach sklepowych. Sam fakt jest sugestią, że coś w lekturze musi być, że tak się wyprzedaje, prawda?

Śmierć” nie jest nową historią w świecie stworzonym przez Gaimana. Nie jest nawet pełnoprawną, długaśną historią. Album jest zbiorem kilku historii z występem głównej bohaterki, tytułową śmiercią. Otwierająca historia powinna być dobrze znana fanom komiksowego Sandmana czy serialowego. Mowa o niepozornie zaczynającej się rozmowie dwójki rodzeństwa przy karmieniu gołębi, która stopniowo wspina się na ciężkie emocje bliżej końcówki wyciskające z nas niczym pomarańcze. Jedna z najmocniejszych rzeczy jakie widziałem w świecie komiksu – a trochę tego było.

Druga historia jest króciutkim zwieńczeniem życia pewnej istoty upodobnionej do Metamorpho. Życie kobiety nie wiodło się najlepiej, jej współczesne losy idą po krawędzi szaleństwa. Przypadkowe spotkanie ze Śmiercią może być wybawieniem dla bohaterki od nieszczęśliwego życia. Jest to kolejna niepozorna historia działająca na przestrzeni emocjonalnej obrazując zrozpaczoną istotę szukającą ukojenia, rozwiązania problemów, w jeden, ostateczny sposób.

Kolejna historia była najciekawszym doświadczeniem. Pamiętacie jak Śmierć wspominała Morfeuszowi, że raz na ileś tam lat przyjmuje fizyczną postać na cały dzień? No to właśnie przyszedł ten dzień. Bohaterka na jeden dzień korzysta z możliwości zasmakowania życia. Tylko tym razem sprawy nieco się komplikują. Otrzymuje misję, a po piętach depcze jej psychol chcący ją zabić (zabić Śmierć? Dobre sobie). Wkręciłem się w historię od samego początku. Nie z powodu misji czy zagrożenia, a przez czerpanie radości z prawdziwych błahostek – widząc to u specyficznej postaci zauważa się rzeczy, zachowania, które są przeze mnie olewane. Takie doświadczenie daje do myślenia, przypomina o radościach z małych rzeczy. Pouczająca lektura.

Dwie kolejne historie nie były dla mnie niczym porywającym. Nie będę ściemniał – pomysły na tyle mnie nie porwały, że wyparowały z mojej głowy. Kiepsko to mnie świadczy. Natomiast bardzo kreatywnie wypadła ostatnia, dodatkowa historia, w której Śmierć zwraca się bezpośrednio do czytelnika jako nauczycielka o życiu. Poruszany jest temat AIDS w sposób bardzo naukowy, ale i dość przystępny. Wyłożenie kilku faktów z ust samej Śmierci może być pouczające – wręcz przyjemne z pożytecznym.

Nowe wydanie „Śmierci” jest obowiązkowym komiksem dla fanów postaci. Niekoniecznie dla fanów świata „Sandmana”, ponieważ nie znajdziecie tu nic nowego, co wniosłoby cokolwiek wartościowego dla tego świata – w tej płaszczyźnie zadziała wyłącznie jako filer. Jeśli sięgniecie po komiks wyłącznie przez pryzmat twórczości Gaimana to nie zawiedziecie się – trzyma tu swój poziom.

Komiks recenzencki otrzymałem od wydawnictwa Egmont za co bardzo dziękuję. Wydawnictwo nie miało wpływu na recenzję.