Opinia o 3 odcinku 1 sezonu „Kite Man. Hell Yeah”

Oglądanie „Kite Man: Hell Yeah” sprawia mi ogromną przyjemność. Twórcy konsekwentnie rozwijają formułę znaną z „Harley Quinn”, wzbogacając serialowy świat o nowe, interesujące elementy. Główny duet bohaterów zyskuje coraz większą sympatię z każdym odcinkiem, a postać Glider jest szczególnie dobrze rozwinięta – to przekonująca, silna kobieta, która jednocześnie pokazuje serdeczność, wrażliwość i szczerość w relacji z Kite Manem (lepszy związek od Harley z Ivy). Wyzwania, przed którymi stają, są bardziej angażujące niż w ostatnich sezonach „Harley Quinn”, a dobór przeciwników jest zaskakujący – antagonista z trzeciego odcinka była prawdziwym polem do twórczej zabawy, co świetnie wykorzystano, zwłaszcza w zaskakującej i rozwijającej zakończeniu odcinka dla samego Kite Mana (nabierze krzepy z kolejnymi odcinkami?).

Ogromny plus dla twórców, że nie przesadzają z wulgarnością i brutalnością jak w „Harley Quinn”, gdzie nadużywają elementów. Występują one, ale ich ilość ograniczono, żeby miały one realne uzasadnienia w danym momencie, a nawet się nimi twórczo bawią (np. cenzura na Glider podczas walki).

„Kite Man. Hell Yeah” dostępne jest na platformie MAX