Absolute Superman #5 (finał pierwszej historii)
Jason Aaron i Rafa Sandoval zajebiście współpracują przy „Absolute Superman”. To zdecydowanie mój ulubiony tytuł z tej linii – przynajmniej do momentu, aż „Absolute Flash” Lemire’a nie zdetronizuje go
W zeszłym tygodniu zakończyła się pierwsza historia zatytułowana „Last Dust of Krypton” – Krypton zniszczony, dowiedzieliśmy się kto ocalał i w jakim kierunku podążył, a współczesny Superman odpuścił sobie pogoń za wrogiem widząc jakie zniszczenia potrafią wywołać moce pyłu.
Scenariusz to absolutna górna półka – Aaron z dużą swobodą i pomysłem sięga po klasyczne motywy związane z Supermanem, łączy je ze sobą i podaje w nowoczesnym tonie, tworząc autorską wizję, która wielokrotnie zaskakiwała i prowadziła mnie w zupełnie inne strony, niż się spodziewałem. Świetnym przykładem są wydarzenia z zeszytów #4–5 – byłem przekonany, że wiem, kto ostatecznie wyląduje na Ziemi… a tu nagle Aaron robi zwrot o 180 stopni, wraca do klasyki, ale robi to z takim rozmachem i siłą, że szczęka mi opadła. To był emocjonalny rollercoaster – intensywny, mroczny i wciągający.
Aaron kapitalnie zestawia tę przeszłość z teraźniejszością Kal-Ela. Sama historia może i jest prosta – można by ją spokojnie skrócić do dwóch zeszytów bez utraty przesłania – ale działa jako doskonały portret psychologiczny bohatera, który nosi w sobie ogromny bagaż traumy. Ten ciężar kształtuje jego moralność i sprawia, że czuć pogubienie bohatera. Tak bardzo, że czasem działa impulsywnie i nie zauważa, kiedy zaczyna krzywdzić innych. Najlepiej widać to w zeszycie #5 – pył, który Kal kontroluje, bez problemu rani Peacemakerów, a on sam nie pozostaje na to obojętny. Czuć, że ma to dla niego znaczenie, a scena z postu ma ogromne znaczenie i szerokie pole do dyskusji.
Najbardziej jaram się jednak tym, jak Aaron rozbudował potencjalne wątki na przyszłość. Zwłaszcza temat interakcji pyłu ze sztuczną inteligencją. Jestem przekonany, że scenarzysta pójdzie właśnie w stronę zagrożenia technologicznego, pogłębiając odbicie tego świata w naszym. To może dodać jeszcze więcej dramaturgii i pogłębić poczucie zagubienia Kal-Ela. Szczególnie że zbliża się moment zderzenia tej wersji Supermana z bohaterami innych serii – a to może być świetny moment, żeby zdefiniować na nowo jego „ja”. Bardziej interesuje mnie ten kierunek serii niż eksploracja Brainiaca, któremu brakuje „tego czegoś”, aby czuć od niego wyzwanie.
A jeśli chodzi o rysunki Sandovala – no, można się rozpływać. Ilustracje są piękne, pełne detali i intensywnych kolorów, które aż kipią od emocji. Idealnie współgrają z nastrojem scenariusza. Sceny potrafią zachwycać rozmachem, czytelnością przy dużej intensywności akcji, a spokojniejsze plansze porywać aurą czy wzbudzać nutkę sentymentu. Najbardziej podobają mi się wizualizacje mocy pyłu – autor ma naprawdę ciekawy pomysł na to, jak przedstawić ten temat. Z jednej strony wygląda to estetycznie, z drugiej – czuć, że to śmiertelnie niebezpieczna siła. Robi wrażenie i buduje klimat.


