Peacemaker Presents: The Vigilante/Eagly Double Feature #1 (Opinia i streszczenie)
Pamiętacie, że niedawno wystartował pierwszy komiks kanoniczny w DCU Jamesa Gunna i Petera Safrana? Mowa o „Peacemaker Presents: The Vigilante / Eagly Double Feature” wydawanym w ramach imprintu DC Black Label, które będzie liczyło cztery zeszyty. Komiks składa się z dwóch historii:
- Pierwsza poświęcona Vigilante, napisana przez Tima Seeleya z rysunkami Mitcha Geradsa (James Gunn konsultantem).
- Druga o Peacemakerze i Orzełku w scenariuszu Rexa Ogle’a z rysunkami Metteo Lolli’ego (James Gunn konsultantem).,
Komiks jest czasowo ulokowany pomiędzy pierwszym, a drugim sezonem „Peacemaker”. Dowiadujemy się z nich, co robili bohaterowie w przerwie sezonowej – Vigilante krwawo rozliczał się z gangami (toporem zarąbał dwie grupy), potem podkręcił wymierzanie sprawiedliwości na pełne obroty, ponieważ Peacemaker oszukał go, że został porwany więc kumpel rusza z misją ratunkową (a po prostu Peacemakerowi było głupio przyznać się, że zapomniał o ich spotkaniu). Natomiast Peacemaker i Orzełek wybrali się na wakacje na Alaskę, wcześniej zabijając grupę naziztowskich dinozaurów (zajebisty pomysł). Ich urlop został zakłócony przez tajemniczego gościa, który rozpylił usypiający gaz w samolocie.
Obie historie zachowują ducha serialu – krwawo, czarny humor, ostry język, głupie zachowania bohaterów, jechanie po bandzie gdzie się da. Nic ambitnego, ale fajne rozrywkowo, żeby odprężyć się po ciężkim dniu. W historii Peacemakera dostrzegam potencjał na „coś więcej”, ponieważ motyw porywacza aż się prosi o misję w klimatach „Suicide Squad”, przy której można odpiąć hamulce. Niespecjalnie jestem zainteresowany historią Vigilante – wszystko wskazuje, że będzie to Deadpoolowa przygoda czyli bardzo prosta fabuła jako tło do akcji, żeby ścielić gęsto trupów z głupiutkimi żarcikami.


