Secret Six #2 (Opinia, opis)
Drugi zeszyt „Secret Six” daje kolejne powody, żeby porzucić serię!
Opis komiksu
Dlaczego? Fabuła tego komiksu przypomina niekontrolowany wybuch, w którym wszystko dzieje się na złamanie karku, bez ładu i składu aż zaczynasz zastanawiać się podczas czytania „po co?”. Już samo próbowanie streścić drugiego zeszyt kończy się na jednym zdaniu: wszyscy klepią się po mordach przez 3/4 komiksu, by na końcu usiąść przy stole i zacząć wyrzucać sobie pretensje… które donikąd nie prowadzą, a fabuła stoi w miejscu.
Opinia komiksu
Całość sprawia wrażenie pisanej na siłę serii, Relacje między bohaterami? Praktycznie nie istnieją. Konflikty? Wybuchają dla zasady, bez większego powodu doskakują sobie do gardeł. Motywacje? Brak. Równowagi sił? Jest, ale pozbawione sensu np. Deadshot nagle zaczyna strzelać kryptonitowymi pociskami – zapytacie, skąd je ma? czemu Deadshot żyje? dlaczego Catman jest złodupcem numer jeden? Są to bardzo mądre pytania, na które twórcy nie raczą nas odpowiedziami. Trzeba iść przed siebie bez zwracania uwagę na detale.
Jeśli cokolwiek tutaj zasługuje na uwagę, to wątek Amandy Waller. I tylko dlatego, że zawiera chociaż cień intrygi. Wychodzi na jaw, że jakaś tajemnicza organizacja stoi za jej porwaniem – a sama Amanda nie ma pojęcia, co się dzieje. Kto ją uprowadził? Dlaczego? I czy ma to związek z wydarzeniem „Absolute Power”? Pytania są ciekawe – o ile oczywiście znowu nie skończy się to kolejnym wielkim konfliktem „wszyscy kontra superbohaterowie”.
Na ten moment – po dwóch zeszytach – trudno nie zadać sobie pytania: czy naprawdę potrzeba nam jest z tego całej serii? Spokojnie całą historię będzie można umieścić w one-shotcie, jeśli seria będzie miała tyle treści co przedstawiono w zeszytach #1-2.


