Jonah Hex- Tylko zacni umierają młodo

Western to gatunek który przez lata mnie mierził. Jako szczeniak nie dostrzegałem subtelności obrazu i klimatu, który na szczęście nie został jeszcze zapomniany. Jonah Hex: Tylko zacni umierają młodo scenariusza Jimmy’ego Palmiotti’ego i Justina Gray’a równie mocno jak ostatnie produkcje Tarantino mówi- Cowboys is not dead.

Teksańska forsa otwiera ten tom i wprowadza nas w klimat typowego Dzikiego Zachodu. Jest to chyba najbardziej ikoniczna historia z cyklu, znakomita dla fanów westernu i szybkiej fabuły. W historii Wojna trwa Hex spotyka samego Thomasa Alvę Edisona. Słynny wynalazca/ złodziej patentów znów nabroił, tym razem kradnąc projekt nie byle jakiego konceptu, bo parowego człowieka. Czyli pokrótce mówiąc- robota na parę. Bliższe zagłębienie się najemnika w sprawę ujawnia drugie dno jego zlecenia, wplątując go w prywatną wojnę między odwiecznymi wrogami- wspomnianym już Edisonem, a Nikolą Teslą. W Święcie duchów Hex w towarzystwie Bat Lasha będzie miał okazję zmierzyć się z niebezpieczną magią Wiedźmy Prerii. Kobieta ta uwięziła bowiem El Diablo, który w dość nietuzinkowy sposób zatrudnia Jonaha do ukatrupienia potężnej czarownicy. Warto tu nieco bardziej zwrócić uwagę na postać drugoplanową- Bat Lasha, który to oprócz zabawianiem dam potrafi sprawnie posługiwać się rewolwerem.

Momentami nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że tytułowym bohater jest niemożliwie wręcz przerysowany. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby było to odpowiednio wyeksponowane, jak chociażby od czasu do czasu robi się z Batmanem. Hex ze swoją parszywą facjatą to mężczyzna twardy, ale niekiedy wydaje się być nadto, że tak to ujmę, spieczony słońcem prerii.

Rysunki prezentują tu, jak w każdym komiksie z mnogością ilustratorów, różny poziom. Na największa pochwałę zasługuje David Michael Beck odpowiadający z historię z udziałem El Diablo. Świetna gra cieniami, kadrowaniem i samym realizmem rysunków. Wymuskany Bat Lash kontrastuje z Hexem, ale nawet on wydaje się być pięknisiem wobec Wiedźmy Prerii. Pozostali rysownicy poradzili sobie z zadaniem, choć pozostali nieco w tyle za swym kolegą. Najbliżej jednak niego jest Phil Noto.

Piąty tom Jonax Hex to przyjemna lektura, wspaniale zresztą pokazująca erę sprzed Ligi Sprawiedliwości, w której jednak spotykało się pewne elementy nadnaturalne. Gdybym miał ująć charakter komiksu porównałbym go do muzyki Williego Nelsona. Lekkiej, sentymentalnej country, dość typowej dla swego gatunku. Gustuję co prawda w mroczniejszym Johnny’m Cashu, ale nucący sentymentalne pieśni Nelson jest równie zasłużony. Melomańską metaforą pragnę więc powiedzieć, iż zacni są ci, którzy sięgną po ten komiks.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Komiks do nabycia w internetowym sklepie Egmontu lub wybranych punktach sprzedażowych.