Liga Sprawiedliwości. Galaktyka grozy. Tom 7
Kiedy nie ma co robić na ziemi, czy też brakuje na to pomysłu, wysyła się Ligę w kosmos. Po co? Powód zawsze jakiś się znajdzie. Kosmos jest pełen nie odkrytych tajemnic. Udowadniają to Spurrier i Loveness.
Liga wsiada w statek i rusza w kosmos. Po co? Odebrali sygnał SOS nadany ze zniszczonego frachtowca. Ratunek cywili prowadzi ich na planetę zamieszkaną przez gatunek Trotha. Tam, cóż, spokojnie nie jest. Świat rozdziera wojna domowa o władzę. Bohaterowie zostają w nią wciągnięci, wbrew swojej woli. Tamtejszy lud ma ich za bogów, wybawców, chcąc przekazać władzę w ich łapki. Co na to bohaterowie? Raczej domyślicie się sami bez czytania, ponieważ oficjalny opis komiksu zapowiada drugą część historii z Czarną Łaską w tle. Czarną co? A taki tam pasożyt rozbudzający w bohaterach pragnienia w zamian za pożywkę energią życiową.
Nie sympatyzuję kosmicznych przygód ziemskich bohaterów. Kosmos jest pełen tajemnic, przygód, ale ziemia tak samo. Jest tyle ciekawych wątków do opowiedzenia, że nie ma sensu wysyłać bohaterów w kosmos. Chce się tu zacytować Batmana, który ładnie wyraził swoją niechęć do kosmosu. No dobra, do kosmicznych przygód nie pałam, ale… były nawet ciekawe. Pierwsza część fajnie przedstawiła bohaterów w kontekście narzuconej im władzy. Wytworzyły się małe obozy między nimi preferujące odmienne podejście do tematu. Nie wszyscy się ze sobą zgadzali. Każdemu zależało na dobru ludu w inny sposób. Niektóre zachowania były pozytywnie zaskakujące (może negatywnie? zależy od punktu widzenia), tak samo ich przyczyny. Szkoda, że finał był odgórnie przewidywalny (nawet bez wczytania się w okładkowy opis), ponieważ był tu potencjał na coś grubszego.
Bardziej podobał mi się wątek z Czarną Łaską. Krótka, przewidywalna, ale konkretna w odbiorze. Finał rozczulający, pogłębiający więź Supermana z Batmanem. Szkoda, że autor nie rozbudował wątku o przedstawienie pragnień pozostałych bohaterów. Całość tradycyjnie skupiła się na Batmanie, innych traktując mocno olewczo lub skrótowo.
Lopresti i Rocha stworzyli masę efekciarskich rysunków. Styl adekwatny do głównej okładki, więc wiecie co Was czeka w środku. Najlepiej zapamiętałem rysunki towarzyszące historii z Czarną Łaską. Momenty rodem z horroru były zajebiste i wywołujące dreszcze.
Polecam. Przyjemne, luźne czytadło na jeden wieczór (nawet nie całą godzinkę). Pozytywnie się zaskoczyłem, spodziewając się naciąganych historii bez morałów. Morały były, nawet konkretne.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego. Komiks możecie nabyć w internetowym sklepie Egmontu.