Bohaterowie i Złoczyńcy DC tom 15: Green Arrow Łucznicy

Słów kilka o piętnastym tomie kolekcji „DC Bohaterowie i Złoczyńcy” od Hachette. Komiksie wypatrywanym przez czytelników, co zwróciło moją uwagę. Nie tylko jako fan DCowego Robin Hooda, ale komiksiarza chełbiącego się w pozycjach wagi „must read”.

Mike Grell ugryzł historię z dwóch stron. W powieści graficznej zestawił dojrzałego Green Arrowa z początkującym w swojej karierze. Tytułowi „Łucznicy”, 3-częściowa historia, opowiada o serii zabójstw w mieście uderzający w konkretne grono ofiar. Sposób uśmiercania jest zbliżony do metod Olivera, który od lat zbiera doświadczenie w walce z przestępczością. Spotkacie tutaj pewną kobitkę goszczącą na okładce. Natomiast drugą stroną komiksu, opowiedzianą w „Cudowny Rok #1-#4”, jest początek kariery Olivera. Szybki przewert akcji na bezludnej wyspie, powrót Olivera i jego pierwszy krok bohaterzenia w skomplikowanej sprawie dotykającej lokalnego wątku politycznego.

Jestem podzielony między „zajebisty komiks” a „no tak średnio bym rzekł”. Dlaczego? Strasznie spodobało mi się główne dane opisane w „Łucznicy”. Dobrze opowiedziany kryminał z dużą rolą śledztwa zamiast akcji. Akcja jest, satysfakcjonującej, ale zdecydowanie więcej uwagi poświęcono na śledztwo. Dobre tempo akcji, wyważające dochodzenie z akcją, aby nie czuć przesytu jednego nad drugim. Grell i Morrow stworzyli bardzo dojrzały obraz zmieszany z brutalnością. Z reguły mam wywalone na łamanie kości i krew, tu ciężko było nie skrzywić się w pewnych momentach. Kadry ala z Hollywood świetnie sprawdzały się w potyczkach.

Bardzo podobało mi się przedstawienie głównego bohatera w „Łucznicy”. Dojrzały, doświadczony gość z priorytetami, który nie chce chwytać się chwili, ale dalej planować życie. Kariera mściciela przeszkadza mu w tym, co odbiło się na jego psychice. Są momenty chwytające ze serducho, nie brakuje kadrów pokazujących, że Oliver to przede wszystkim wrażliwy gość z dobrym sercem, który ma pod górkę mimo $$$ na koncie.

Uwaga do „Łuczników” jest tylko jedna – sposób wplatania retrospekcji dotyczących złej odpowiedzialnej za bieg wydarzeń. Lubię, kiedy retrospekcje są sensownie ulokowane w historię np. ktoś coś komuś wspomina/mówi, ktoś natrafia na zapiski czy inne materiały narzucające obraz sytuacji. Tutaj mamy rzucone od tak echa z przeszłości, kadrami wymieniające się z aktualną akcją. Dochodzimy do momentu, kiedy czytelnik wie więcej od bohaterów na kartkach, dowiadując się wszystkie z powietrza. No nie lubię tego.

Średnio podobał mi się „Cudowny Rok”. Kontrastuje on z obrazem dojrzałego Olivera poznanego ciut wcześniej, początki nie są aż tak ciekawe, co doświadczyliśmy wcześniej (fabularnie później). Najbardziej kulało opowiadanie historii w dwóch czasach – tego, co na wyspie, i tego co aktualnie. Jeden kadr taki, drugi taki. Narracja trzymała się chwilę, w pewnych momentach nie byłem pewny, która akcja przedstawia tor aktualny. Nie mogłem się również wczuć w historię napisaną pod aktualne sprawy polityczne w Ameryce – ich znajomość mogłaby wiele naprostować w głowie.

Morrow jest odpowiednim gościem do wizji Grella. Rysunki dodały powagi całości niezbędnej do przedstawienia takiego tematu. Artysta podołał zarówno emocjonalnym scenom, gdzie główną rolę grały wyrazy twarzy, jak i akcjom, gdzie dynamika musiała przeplatać się z brutalnością.

Nie jestem w pełni zajaranym komiksem. Powodem jest „Cudowny Rok” prezentujący kontrastującą koncepcję w „Łucznicy”. Pozycja zdecydowanie jest warta uwagi, ponieważ Grell w głównej historii potraktował bohatera lepiej, niż robią to scenarzyści w aktualnie publikowanych komiksach.