Dceased. Martwa planeta

DCeased sprzedaje się niczym świeże bułeczki. Szybko znikają z półek i dobrze smakują. Popularność cyklu doprowadziła do kolejnej głównej części. Czy „Martwa planeta” nie zwalnia tempa dobrej passy?

Fabuła dzieje się 5 lat po wydarzeniach przedstawionych w „Nieumarli w świecie DC”. Bohaterowie wracają na ziemię i poszukują leku, czy raczej recepty na jego uwolnienie z organizmu Cyborga. W międzyczasie inna grupa ujawnia swoją receptę na zarazę, a adepci magii przygotowują się do najazdu Trigona. Jest grubo, prawda?

Wielowątkowa historia została dobrze zaadaptowana przez Toma Taylora. Wątki wynikają z siebie, rozchodzą się w odpowiednich momentach, i we właściwej chwili łączą się. Całość jest spójna i opowiedziana bez pędzenia, co jest istotna przy historii rozpisanej na płaszczyźnie tylko 7 numerów. Tom Taylor genialnie przedstawia relacje międzyludzkie, nie kombinując na siłę z bohaterami. Kolejny raz wykazał się konsekwentnym prowadzeniem postaci i znajomością uniwersum DC. Wprowadzenie koncepcji magicznej odświeżyło tytuł dodając mu szczypty niepokoju i konsekwentności wiążącej się z ceną praktykowania takich sztuczek.

Zatrudnienie Trevora Harsina przy rysunkach było strzałem w dziesiątkę. Artysta zrobił kawał dobrej roboty przy części otwierającej cykl i teraz powtórzył tamten sukces. Rysunki w jego wykonaniu oddają mrok świata, nie bojąc się na brutalniejsze sceny. Podobne zachwyty podzielałem przy materiałach dodatkowych z wyjątkiem okładek o pomniejszonym formacie. Nie rozumiem praktyki oszczędności, która popsuła mi odczucia z wizualnej prezentacji genialnych prac.

„Martwa planeta” powinna przekonać czytelników do cyklu, którzy do tej pory nie byli na „tak”. Historia w lepszym stopniu kładzie nacisk na relacje bohaterów oraz nieszablonowe rozwiązania. Strach pomyśleć, co autor przygotuje w tomie wieńczącym historię.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego. Komiks możecie nabyć w internetowym sklepie Egmontu.