Batman and Robin #1
Ojciec i syn z własną serią, czyli premiera „Batman and Robin #1” (streszczenie, wrażenia).
Streszczenie komiksu:
Damian wprowadza się do mieszkania Bruce’a, po pokrzyżowaniu planów White Rabbit. Ojciec i syn spędzają rodzinne chwile przy śniadaniu. Wszystko się układa, póki Bruce nie oznajmia Damianowi, że zapisał go do szkoły. Bruce chce, żeby Damian miał „normalne” dzieciństwo. Damian nie podziela jego entuzjazmu. Zamiast tego wraca do sprawy z dnia poprzedniego. Chłopak uważa, że celem White Rabbit był doktor Kafira. Chwilę później duet rusza do mieszkania lekarza. Na miejscu spotykają Killer Croca, Orca i zwierzęcych przydupasów. Wywiązuje się między nimi walka, której przygląda się ktoś obcy. Doktor Kafira zostaje porwany przez Man-Bata. Batman próbował go schwytać, ale wpadł w pułapkę. Tajemnicza persona rozpyliła gaz prowokujący nietoperze do atakowania Batmana.
Wrażenia z komiksu:
Bardzo podobał mi się komiks za sprawą obyczajowych wątków. Znalazło się dość sporo miejsca na pokazanie rodzinnej więzi między Bruce’m, a Damianem. Było to bardzo potrzebne w ich relacji pamiętając, że ostatnie lata, miesiąca, skupiały się na konflikcie między nimi. Była to chwila przypominająca, że Batrodzinka to nie wyłącznie superbohaterowie, a przede wszystkim rodzina. Superbohaterski wątek nie wywarł na mnie większego wrażenia, ponieważ mam poczucie powtarzalności. Niemniej podobało mi się zaangażowanie Robin. Sprawa poszła do przodu pod naciskiem Robina, co wyraźnie zaznaczyło umiejętności detektywistyczne chłopaka. Robin chłodniej podchodzi do sprawy, stosuje dedukcję, jest bardzo samodzielny. Komiks odbieram jako kolejny etap rozwoju Damiana.
Rysunki bardzo podobają mi się. Di Meo stosuje niestandardowe ujęcia, bawi się światłem i kolorami. Całość jest piękna, nowoczesna, tylko momentami chaotyczna, co utrudniało mi ogarnięcie wszystkich elementów na pojedynczych kadrach np. podczas scen walki miałem problem z wyłapaniem kto, co i komu. Nie jestem też przekonany do portretowania Robina. Momentami ma zbyt dziecięcą, przyjazną twarz, a pamiętajmy, że nie jest to aż tak młody chłopak jak chociażby w „Robin” Williamsona czy „Lazarus Planet”.


