Superman Unlimited #1 (Opis, opinia)

Superman został ozłocony! W zeszłym tygodniu do sprzedaży trafił pierwszy zeszyt „Superman Unlimited”

Opis komiksu

Już pierwszy numer rzuca nas w sam środek potężnego kryzysu – Ziemi grozi zderzenie z gigantyczną asteroidą, która okazuje się… olbrzymim kawałkiem kryptonitu! Superman podejmuje próbę jej zniszczenia, ale efekt jest odwrotny do zamierzonego, ponieważ rozpadający się minerał zasypuje planetę deszczem kryptonitów. W wyniku tej katastrofy Człowiek ze Stali zapada w trzy miesiące śpiączki, a ludzkość w tym czasie nie próżnuje – wykorzystują fragmenty kryptonitu do budowy infrastruktury i rozwoju technologii. Powstaje między innymi futurystyczne miasto El Caldero. Dla Kryptończyków ta sytuacja staje się śmiertelnym zagrożeniem z wyjątkiem Supermana, który przetrwał za pomocą widocznego na zdjęciu pyłu ze złotego kryptonitu (inspiracje technologią pyłu z „Absolute Superman”?).

Opinia komiksu

Absurdalny koncepcyjnie pomysł Dana Slotta to w praktyce bardzo ciekawy punkt otwierający szerokie możliwości dla całej serii. Pole do wprowadzenia zupełnie nowego typu zagrożeń – nie tylko na poziomie globalnym, ale też osobistym. Kryptończycy nie są już przeidealizowanymi, potężnymi istotami, a przeciętny mieszkaniec Ziemi może nagle zyskać przewagę nad nimi. Ten pomysł niesie ze sobą olbrzymi potencjał do redefinicji dynamiki między postaciami i nowego podejścia do rodziny El – od klasycznej, superbohaterskiej wprowadzając nowe rodzaje zagrożeń, po arenę polityczną. Liczę tylko na to, że ten wątek nie zostanie zamknięty wyłącznie w ramach „Superman Unlimited”, lecz zacznie wpływać również na inne tytuły z Kryptończykami – zagrożenie tego kalibru zasługuje na rezonans w całym uniwersum, inaczej będzie widoczny brak spójności między tytułami co wpłynie na wczucie się w akcję czy zgodność faktów (aktualnie wydarzenia nie wpływa na inne serie i nic tego nie zapowiada m.in kierunek serii „Supergirl”).

Choć sam pomysł uważam za świetny, to czytanie pierwszego numeru nie było tak porywająca. Ponad połowę #1 zajmuje ekspozycja na historię Supermana, czyli przypomnienie najważniejszych wydarzeń z jego życia – od jego przybycia na Ziemię po współczesne przygody. Dla stałych czytelników to materiał wtórny, mało angażujący, nużący, wybijający z rytmu głównej akcji, która była całkiem widowiskowa i miała nutkę dramaturguii. Dla nowych odbiorców to idealne wejście w świat Supka – zwięzłe streszczenie historii, solidne wprowadzenie (piguła wiedzy), które pozwala zacząć serię bez konieczności oglądania się na inne komiksy.
.

Warstwa graficzna to mocna strona numeru. Rafael Albuquerque jak zwykle dostarcza dynamicznych, efektownych plansz, a kolory Maiolo idealnie współgrają z rysunkami, nadają historii dojrzalszego klimatu. Całość szczególnie wyróżnia się w scenach z kryptonitem – jest rozmach, napięcie i doskonale zostały oddane emocje. Całość jest przejrzysta mimo licznych retrospekcji i gęstości narracji, co nie zawsze jest łatwe do osiągnięcia. Jedyne, co mi zgrzyta, to sposób cieniowania twarzy – przez kreskowanie/cieniowanie rysy facjat postaci wyglądają nieestetycznie i nienaturalnie.