Batman: Gargoyle of Gotham #1

Obiecujący początek wyczekiwanej Batserii, czyli „Batman: Gargoyle of Gotham #1”. (streszczenie, wrażenia).

Streszczenie komiksu

Po Gotham grasuje seryjny morderca. Jednego tygodnia zginęło troje wpływowych, bogatych mieszkańców mieściny. Batmanowi udało się namierzyć miejsce, które może być powiązane z mordercą. Nie mylił się. Na miejscu, poza gangsterami, spotyka seryjnego mordercę w ciemnej stylówie. Między nimi wywiązuje się zacięta, krwawa jatka, z której Batman ledwo wychodzi żywy. Nietoperz wraca do jaskini, naprawia strój i jedzie na spotkanie z Gordonem. Dowiaduje się od komisarza o kolejnym morderstwie i poszlakach. Batman jedzie do magazynu, gdzie ponownie spotyka mordercę. Zbrodniarz ucieka przed Nietoperzem, ale Wayne dał radę schwytać go na moście. Choć morderca jest w rękach Batmana (dosłownie), to zdaje się, że ma nad Nietoperzem przewagę. Słowa mordercy sugerują, że jest w jakiś sposób powiązany z przeszłością zamaskowanego obrońcy.

W międzyczasie Gordon prowadził śledztwo we własnym zakresie. Dowiedział się od więźnia MacRAE, że powinien poszukiwać Dr Geista. Trop jest spóźniony, ponieważ w Arkham Asylum nie ma dłużej tego pracownika czy pacjenta. Gordon grzebie dalej i tka trafia na fakty związane z przeszłością Bruce Wayne’a.

Wrażenia z komiksu

Dawno nie czytałem tak przyziemnego, a zarazem brutalnego komiksu o Batmanie. Bardzo podobało mi się, że Rafael Grampa poświęcił dużo czasu na przedstawienie Gotham. Miasto w jego interpretacji jest zniszczoną, brudną mieściną, gdzie narkotyki, zbrodnie przewijają się na każdym kroku. Klimat jest podkreślony mocnymi, konkretnymi kadrami widocznymi od pierwszych stron. Obraz zyskuje na wadze wraz z pierwszą interakcją Batmana. Wymiany ciosów są na tyle brutalne, że nie brakuje wkładania palców w oczy czy obrywania ciężkimi przedmiotami z litrami krwi po ścianach.

Początkowo sprawa mordercy nie budziła mojego zainteresowania. Zaczęło się od mordobicia, co alarmowało mnie, że mimo obietnic idziemy w sztampowe motywy. Nic bardziej mylnego. Historia przechodzi z akcji w detektywistyczne rejony, kiedy na pierwszy plan wchodzi Gordon. Razem z Batmanem analizują zebrane dowody, zastanawiają się nad dalszymi poszlakami, dzielą między sobą obowiązki i każde z nich ma swoje do zrobienia. Zdobyte informacje posuwają historię do przodu, a rola każdego bohatera jest uzasadniona i widoczna gołym okiem. Podobał mi się obrany kierunek, ponieważ ukazuje on głównego bohatera jako detektywa – tym, co najlepsze w Batmanie.

Mordobicie wyjątkowo podobało mi się. Powodem jest ukazywanie Batmana z krwi i kości. Nie jest to ten sam Nietoperz, co zawsze. Nie jest to Batman, który przyjmuje na klatę ciężkie obrażenia, otrzepuje się i pokazuje wrogom na co go stać. Batman obrywa ciężkimi przedmiotami, pada zakrwawiony na ziemię i potrzebuje czasu, żeby pozbierać się. Każdy atak jest brutalny, krwisty, do tego czuć ciężar ciosu. Obraz tylko podkreśla, że choć mamy pelerynowca superbohatera, to jednak jest to człowiek podobny do nas.

Choć niewiele mogę powiedzieć o mordercy, to bardzo podoba mi się sposób jego ukazywania. Postać skąpiona jest w czerni, emocjonalnie podchodzi do każdego przekroczenia granic. Jest to bardzo klimatyczne ukazanie mordercy, ciężarem pasujące do klimatu historii i rodzące wiele pytań, na które chce poznać odpowiedzi. Doceniam, że Rafael podchodzi ambitniej do historii, szuka własnych unikalnych rozwiązań zamiast bazować na gotowych rozwiązaniach.

A skoro o unikalnych rozwiązaniach mowa… wypada wspomnieć o kluczowych różnicach typu: uśmiercenie tożsamości „Bruce Wayne” czy opancerzony batmobile pozbawiony okien (zewnętrzne kamery monitorują drogę). Są to ciekawe pomysły, które otwierają zupełnie nowe perspektywy. Potencjał jest szczątkowo wykorzystywany przez Grampe, co najlepiej pokazuje tożsamość głównego bohatera – Batman działa dniem i nocą, staje na głowie żeby nie dopuszczać do morderstw, ma opracowane patenty na grzebanie życia prywatnego, a sarkazm Alfreda zostaje olewany.

Pewne rozwiązania nie kupiły mnie. Nie jestem przekonany do wizualizacji Batmana. Maska z wąskimi oczami i wydłużonymi wyżłobieniami ma w sobie coś azjatyckiego, co bardziej pasuje mi stylem do mangi – kontrastuje to z resztą projektów. Nie kupują mnie umiejętności bojowe Batmana, ponieważ dość blado wypada na tle przeciwnika stosującego proste, bezpośrednie uderzenia młoteczkiem. Odnoszę wrażenie, że twórca celowo osłabia Batmana, żeby pokazać jaki z niego człowiek po przyjęciu konkretnych uderzeń na tylną część głowy. No i Batmobile… choć doceniam pomysł za oryginalność, to wydaje mi się zbyt mocno przekombinowany. Nie wyobrażam sobie jako kierowca, że miałbym zostać pozbawiony widoczności na rzecz kilku kamer rozlokowanych po wnętrzu pojazdu. O ile jest to rozwiązanie zapewniające widoczność na 360 stopni, to czy nie mówimy o funkcji rozpraszającej na drodze, kiedy liczą się sekundy?

Dawno nie miałem aż tyle do powiedzenia po premierze #1. To tylko pokazuje jakie emocje i przemyślenia rodzi wizja twórcy. Jestem pozytywnie nakręcony, mimo kilku zastrzeżeń. Na tyle pozytywnie, że z wypiekami na twarzy będę wyczekiwał kontynuacji.