Ostatnia Noc

Uwielbiam komiksowa lata 90. za oryginalne pomysły, które po dziś dzień stanowią inspirację. Lata, kiedy eksperymentowano, szokowano czytelników oraz konsekwentnie wprowadzano zmiany na lata. „Ostatnia Noc” to kolejny przykład, że komiksy z tego okresu starzeją się dobrze. Dlaczego?

„Ostatnia Noc” jest nietypowym wydarzeniem z 1996 roku. Ziemia, a raczej słońce, stoi w obliczu zagrożenia ze strony zjawiska kosmicznego. Pożeracz słońc uderza nagle, bohaterowie są bezradni i zostaje im w pośpiechu kombinować, kiedy ziemia mierzy się z następstwami braku energii słonecznej.

Rezygnacja z tradycyjnego złoczyńcy była strzałem w dziesiątkę. Nietypowe zagrożenie czyni historię oryginalną nawet na tle współczesnych wydarzeń np. brak klasycznego mordobicia czy bycia złym dla zasady. Sytuacja jest odpowiednio podbudowana, a napięcie utrzymane klęskami bohaterów. Stawka osiąga odpowiednie wybrzmienie, kiedy na pierwszy plan wchodzą bohaterowie o mieszanej opinii i sięgają po nietypowe rozwiązania. W tym miejscu warto zaznaczyć, że w komiksie mało akcji jako akcji. Twórcy skupili się na opowiadaniu historii, dokładnym przedstawianiu wątków czy relacji między bohaterami. Rozwiązanie korzystnie wpłynęło na historię, ponieważ coś ona przekazywała zamiast po opierać się od jednego widowiskowego starcia do drugiego.

Świetnie zostało opowiedziane tło wydarzeń. Dużo poświęcono uwagi na pokazanie następstw – w jednej części świata widzimy zamarzające krajobrazy, w innej zrozpaczonych ludzi żegnających się ze sobą. Niepodważalna jest skala akcji, a dodatkowo napięcie zyskuje słabnącym Supermanem, który jest odcięty od źródła swojej mocy. Całość zgrała się z dużą liczbą bohaterów, których umiejętności zostały dostosowane do sytuacji np. Ray i jego symbolika jako nadziei. Był to moment, kiedy postacie mogły wykazać się i skłonić do przemyśleć, czy moce w takich chwilach rzeczywiście niosłyby swoje znaczenie.

Nie wszystko zagrało mi w komiksie. Mam niedosyt po widowiskowym rozwiązaniu. Finał jest podbudowany emocjonalnie, a sentymentalny epilog pozwala wybrzmieć sytuacji. Tylko finał jest strasznie krótki. Na tyle, że zupełnie nie czuję w danym momencie wyzwania, które zostało ukazane na samym początku wydarzenia. Przebieg był do pewnego stopnia chaotyczny, że zastanawiałem się „co właściwie tu się stało?”. Niewątpliwie jest to wynik wspomnianej wcześniej zalety – małej ilości akcji na rzecz opowiadania historii. Aż sam się sobie dziwię, że było to dla mnie lekko odczuwalne.

Choć nie przeszkadzało mi to, muszę zaznaczyć, że komiks nie jest czytelny dla nowego odbiorcy. Wydarzenie angażuje w główną akcję postacie, dla których jest to znaczący etap, dla niektórych coś jeszcze większego. Bohaterowie nie odnoszą się w dialogach do wydarzeń z przeszłości lub innych serii, ale odczuwalne są wydarzenia i nadciągające zmiany, które bez znajomości mogą nie wybrzmieć jak powinny. Uroki wyrywkowego wydawania eventów w ramach kolekcji.

Świetnie czytało mi się „Ostatnia Noc”. Jedna z ciekawszych pozycji w ramach kolekcji DC od Hachette. Wydarzenie, które po tylu latach ma do zaoferowania bardzo dużo. Wady nie zepsuły mi czytania, ale przyznaję, że mała ilość akcji znużyła mnie w pewnym momencie.