Bohaterowie i Złoczyńcy DC tom 16: Wonder Woman Odrodzenie: Rok Pierwszy

Stety lub nie, szesnasty tom kolekcji „DC Bohaterowie i złoczyńcy” pisany jest dublem względem komiksu wydanego przez wydawnictwo Egmont – tom 2 serii DC Odrodzenie czyli „Wonder Woman. Rok Pierwszy”. Komiks dystrybucji Egmont nadal jest w sprzedaży, taniej niż pozycja Hachette. Czy warto skusić się na wydanie z kolekcji? Raczej nie.

„Rok pierwszy”, jak sam tytuł nas nakierowuje, przedstawia pierwszy rok działalności Diany jako Wonder Woman. Odświeżona geneza w wykonaniu Grega Rucki pod współczesne standardy. Rucka ma wieloletnie doświadczenie w pisaniu przygód Diany, lepszy wybór paść nie mógł. Co tu dużo ględzić o fabułe… Tradycyjny szkielet czyli – Trevor przybywa na wyspę Amazonek, wojownicze siostry traktują to jako zwiastun mrocznych czasów, wybierają reprezentantkę swojego plemienia, Diana przyćmiewa konkurencję i jako ambasadorka rusza w obcy dla niej świat, dla nas nie, żeby zadbać o ład i porządek.

Wydarzenia na wyspie nie są niczym zaskakującym dla czytelników ogarniających temat. Nie dostrzegłem tu nowych elementów, jeżeli one pojawiły się – nie były przełomowe. Inaczej odnosząc się do akcji w świecie „ludzkim”. Rucka poświęcił sporo uwagi na zaakcentowaniu obcości Diany w nowej rzeczywistości – Diana przez większość czasu nie może z nikim porozumieć się słownie, fizyczne aspekty są dla niej całkowicie nowe, co jest dobrze zaakcentowane w otoczeniu przyjaźnie nastawionych dla niej osób w oparciu o ich reakcje. W tej interpretacji Diana wypada całkowicie niewinnie, sympatycznie, wręcz tworzy się profil postaci, którego nie da się polubić. Nie brakuje drobnych gestów przedstawiających Dianę jako inspirujący symbol pokoju. Wątki mitologiczne są odpowiednio wplecione, trzymając się ich przyziemnego ukazania. Przekonująco wypadło obdarzenie Diany mocami, no i ktoś wyłożył temat kompletnie – dokładnie wiemy co Diana potrafi i w jaki sposób tego doświadczyła, poprzednie genezy miały z tym problem.

Rysunki powierzono Nicoli Scott. Artystka, której celem życiowym było rysowanie regularnych przygód Diany – tego dowiecie się z niezłego „przed” i posłowia przedstawionego w formie wywiadu (wywiad opisujący kulisy prac Scott nad serią, długi i bardzo ciekawy z dodatkowymi szkicami koncepcyjnymi). Styl Nicoli bazuje na prostych szkicach, jakże efektownych. Choć artystka stara się poświęcać więcej czasu na proporcjach niż detalowaniu, nie można zarzucić, żeby jej rysunki były pozbawione szczególików – od pierwszych stron idzie dostrzec dbałość o szczegóły. Przyjemna warstwa artystyczna, do której mam raptem jedną uwagę. Kiepska mimika. Serio, twarze większości postaci mają wymalowane wieczne zmęczenie życiem lub „przyćpane” oczy. Czasami rzuca się to w oczy aż za mocno.

Czy warto kupić szesnasty tom kolekcji? Tak, jeżeli z jakiegoś powodu nie macie wydania Egmontowego lub nie możecie dostać go taniej (co byłoby trudne, ponieważ komiks jest dostępny na ich stronie za mniej niż 3 dyszki). Innego powodu nie widzę, ponieważ zawartość komiksów pokrywa się. Wątpię, żeby wywiad z rysowniczką był na tyle cenny, żeby kupować komiks z tego powodu. No, chyba że zależy Wam na skompletowaniu panoramy…

Dziękujemy Hachette za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego. Więcej informacji o kolekcji znajdziecie na ich oficjalnej stronie.