Bohaterowie i Złoczyńcy DC tom 18: Starman Grzechy Ojca

Czasami, dosyć rzadko, kolekcje komiksów zaskakują pozycjami skierowanymi do mniej popularnych bohaterów wśród czytelników. Tak też jest w przypadku 18-stego tomu „DC Bohaterowie i złoczyńcy” dedykowany Starmanowi. Postać kojarzy mi się wyłącznie z serialem „Stargirl”, co jest pustym strzałem. Komiks opowiada o losach zupełnie innego bohatera, wspomniany przeze mnie raptem raz czy dwa jest wspomiany w dialogach.

„Starman: Grzechy Ojca” nie jest typową powieścią superbohaterską. Brak tu klasycznych motywacji czarnego charakteru ukierunkowanego w dominację świata, czy heroicznych prób ratowania dam i niewiast z opresji. Komiks opowiada o ciężarze obowiązku wynikający z dziedziczności przywilejów ojca paradującego za czasów młodości w obcisłych gaciach. Jacka nie interesują blaski fleszy czy walka ze złem. Woli wieść spokojne życie w swoim sklepiku ze starociami. Nie może, ponieważ jego brat ginie, a wróg związany z przeszłością ojca obiera za cel kolejnego syna.

Historia jest wielowarstwowa. Na pierwszym planie wyłania się trudny charakter głównego bohatera postawionego w kiepskiej sytuacji, zmuszony do zmiany swoich priorytetów. Na zewnątrz wychodzą zalety Jacka, o których wcześniej nie zdawał sobie sprawy. Kolejny plan poświęcony jest powracającej przeszłości ojca, ciągnącym się pasmem grzechów. Wątek dosyć skąpo jest zarysowany, bez budzenia większych emocji. Celem wątku jest pokazania, że pewne czyny odciskają piętno na członkach naszej rodziny, nie zawsze koniecznie, co jest zarysowany w odpowiedni sposób jedną sceną.

Przede wszystkim jest to poważna i posępna historia o relacjach rodzinnych. Ojca i dwójkę synów łączy specyficzna więź przeplatana niechęcią do innej strony. W próbie czasu odstawione na bok są pewne niuanse, pracując nad owym i towym. Efekt zostaje osiągnięty nietypowym wyborem czarnych charakterów – nie wspomnę o głównym sprawcy, żeby nie spoilerować. Nie wypada on arcy ciekawie, przeciwnie do sposobu jego działania. Konkretne uderzania w najsłabsze ogniwa swojego celu wciągając w grę Shadowa. Wizerunek Shadowa przyćmiewa swojego szefa, każda sceną dodając mrocznego klimatu komiksowi.

Z jednej strony nie jestem sympatykiem rysunków Harrisa, którego styl bazuje na prostocie i zabawie kontrastowymi kolorami, z drugiej nie widzę tonu „Grzechy Ojca” lepiej ujętego niż zostało to tu wykonane.

Około 16 stron z dodatkami. Najobszerniejsze z dotychczasowych. Wymiękłem na nich. Pierwsza część jest posłowiem przygotowanym przez scenarzystę komiksu, blisko 11 stron ględzenia. Druga część jest formą wywiadu z artystą. Tylko pobieżnie przejrzałem, nie mając czasu na wgryzienie się w tonę tekstu. Nawet szybkim kątem oka dostrzegłem, że jest to ogromna porcja wartościowych informacji.

Pozytywnie zaskoczyłem się „Starman: Grzechy Ojca”. Nie często zdąża się komiks w klimatach superhero aspirujący do poważniejszych, głębszych tematów zamiast bohaterzenia. Nie miałbym nic przeciwko wydaniu dalszych części regularnej serii.

Dziękujemy Hachette za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego. Więcej informacji o kolekcji znajdziecie na ich oficjalnej stronie.