Kataklizm. Batman. Ziemia niczyja. Tom 1

„Kataklizm” z przytupem rozpoczął siedmiotomową sagę z lat 90. Sagę, która po dziś jest jedną z najgłośniejszych i najpopularniejszych historii o Batmanie. Czy rzeczywiście jest tak dobrze? I to jeszcze jak!

W Gotham dochodzi do potężnego trzęsienia ziemi. Miasto zostaje zniszczone. Społeczeństwo musi radzić sobie z następstwami, a złoczyńcy wykorzystują okazję, żeby wzbogacić się lub zwiększyć swoje wpływy.

Bardzo podobał mi się komiks przez mocny obraz kataklizmu. Skala sytuacji jest dokładnie przedstawiona mrożącymi krew w żyłach obrazami zniszczonych budowli, zmiażdżonych ludzi czy dziećmi szukających swoich rodziców. Twórcy dobrze wykorzystali zeszyty z dodatkowych serii, żeby podkręcić wrażenia z tragedii pokazując zniszczenia i ofiary w dodatkowych lokacjach. Pozytywnie oceniam rezygnację z rozbudowanych wątków pobocznych na rzecz ratowania ofiar przez bohaterów, ponieważ całość jest spójna i brak zapychaczy fabularnych. Bohaterowie mają czas, żeby zabłyszczeć w heroicznych akcjach, na dodatek są moment podkreślające różnice między nimi, a Batmanem np. Huntress, która ma problem z kodeksem Batmana.

Druga połowa „Batman. Kataklizm” skupia się na złoczyńcach. Wielu z nich czmychnęło ze zniszczonych Arkham oraz Blackgate. Bardzo podobało mi się, że twórcy podeszli do ich wątków w ciut inny sposób. Brak tu tradycyjnego lania się z trykociarzami. Zamiast tego jest rywalizacja gangsterska pozbawiona zasad. Rywalizacja wyłaniająca ludzkie zachowania w kryzysowych sytuacjach, z naciskiem na decyzje potrafiące zaskoczyć lub przerazić np. wybór złoczyńcy między pieniędzmi a udzieleniem pomocy ofiarom pod gruzami budynków. Na pewnym etapie pojawia się motyw przewodni dotykający przyczyny kataklizmu. Jego przebieg od początku był dla mnie pozytywnie podejrzany i im dalej tym było ciekawiej.

Natomiast nie podobał mi się wątek Azraela i Bane’a. Czułem w nim wtórność względem poprzednich albumów – po raz kolejny rywalizacja postaci. Choć okoliczności sprzyjały rozwoju obydwojga bohaterów, to nie wiązałem z historią żadnych emocji czując, że już to znam i niczym mnie nie zaskoczy. Również negatywnie odebrałem nowy cel Bane’a, który kontrastował w jego przekonaniami przed opuszczeniem Gotham. Twórcy nie wyjaśnili przyczyn nowego kierunku, więc miałem mały zgrzyt w prowadzeniu złoczyńcy.

Rysunkowo jest nierówno, czego bardzo nie lubię. Album stworzyło aż 13 artystów i jest to widoczne, ponieważ ich style bardzo różnią się od siebie np. jeden twórca kładzie nacisk na zabawę tuszem i cieniem, inny idzie w uproszczone kolory, kolejny kładzie nacisk na naturalne proporcje, no to dla odmiany inny bawi się przerysowując temat.

Dziękuję TaniaKsiazka.pl za przekazanie komiksu recenzenckiego. Sklep nie miał wpływu na moje wrażenia i recenzję.