Legion Superbohaterów. Wielka Ciemność
Najlepsza historia z Legionem Superbohaterów? Nie znam ich dziejów na wylot, żeby podpisać się pod tą popularną opinią, ale ten komiks jest niezły.
O co w nim chodzi? Tak w dużym skrócie, Darkseid odradza swoją potęgę i chce zniszczyć Legion Superbohaterów.
Komiks cechuje to co najlepsze dla lat 80. z jednym wyjątkiem. Jest nim rezygnacja z wielowątkowej historii na rzecz głównej „przygody” rozpisanej na około 150 stron. Bardzo mi się to podobało, ponieważ scenarzysta dobrze stopniował sytuację, przekonująco budował potęgę Darkseida prowadząc do niebanalnego finału, przede wszystkim dawał przestrzeń na wybrzmienie momentom – jest to odczuwalne, kiedy starania superbohaterów spotykają się z porażkami.
Na dobre wyszła zmiana tonu serii. Historia z Darkseidem jest mroczna i posępna od pierwszych stron. Starcia z wrogiem budzą emocje, wielokrotnie szokują nieprzewidywalnym torem akcji. Autor w dalszym ciągu koncentruje się na bohaterach, co dopełnia beznadziejne położenie superbohaterów, szczególnie w momencie straty, odniesionych ran czy wahania wiary w samego siebie. Przykładem będzie każde starcie z tego komiksu.
Mnóstwo jest zwrotów akcji. Część z nich szokuje rozmachem, część wywołuje negatywne emocje. Szczególnie podobały mi się rozwiązania budowane długofalowo: wyobraźnia pękała od układanych teorii (wątek z dzieckiem) lub ciekawość gotowała się (całą akcja „po”).
Nawet nie miałem problemu z postaciami. Coś, co przeszkadzało mi w poprzedniej części. Nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o przedstawienie bohaterów. Po prostu poprzedni komiks sprawil, że obyłem się z postaciami, zacząłem je odróżniać i jakoś to poszło tym razem.


