Opinia o pierwszym sezonie „Peacemaker” (ponowne obejrzenie)

Bawiłem się świetnie oglądając każdy odcinek „Peacemaker”. Historia jest prosta, ale wciągająca, pełna świetnej akcji bez hamulców i niespodziewanych zwrotów. Bohaterowie są ciekawi napisani, mają autentyczną, kumpelską chemię (orzełek ponad wszystkich!), która sprawia, że trudno im nie kibicować, nawet w chwilach upadków. Serial łamie stereotypy typowego superbohaterstwa, co przekłada się na nieoczywistość historii i oddanie klimatu – tu należy podkreślić, że produkcja wykorzystuje potencjał „antybohaterski” i grupy docelowej, czego nie udałoby się osiągnąć bez obecności ostrej treści (wulgaryzmy, przemoc, seks, czarny humor). Oczywiście serial oferuje coś więcej, niż pokazywanie cycka czy flaków – przede wszystkim opowiedziano przejmującą historię analizującą psychikę Peacemakera – pierwsze dwadzieścia minut zgłębia różne rejony osobowości Chrisa, które są eksplorowane w kolejnych odcinkach z kulminacją w finałowym odcinku. Jest tu wzorowe prowadzenie postaci ze świetną grą aktorską po stronie wszystkich.

„Peacemaker” nie tylko uzupełnia historię przedstawioną w „Legionie Samobójców” Gunna, ale również znacząco rozszerza uniwersum DCEU, więcej niż wiele innych produkcji przed i po. Każdy odcinek dostarcza nowych informacji o komiksowym świecie np. wskazuje na obecność postaci związanych z Batmanem, takich jak Bat-Mite czy Kite-Man

Podziwiam, jak świetna jest to produkcja – powyżej wszelkich oczekiwań! Sukces serialu potwierdza m.in. rosnąca popularność Peacemakera – od #nikogo po #wszystkich. „Legion Samobójców” i „Peacemaker” uspokajają mnie, co do powierzenia Gunnowi sterów DCU (oraz Safranowi, który również pracował nad „Peacemaker”). Są to projekty zrealizowane z pasją, gdzie producenci doskonale oddali klimat komiksów, zarówno na dużym, jak i małym ekranie. Projekty te pokazują, jak twórcy potrafią rozbudowywać świat, kształtować na każdym kroku bez umniejszania innym, ważnym elementom – obecność dużej ilości drugoplanowych postaci nie przyćmiła historii Peacemakera czy głównego wątku. W obu projektach jest świetnie wyważony czas na „wszystko”.

P.S. Świetna muzyka! Czołówka porywa!

P.S.S. John Cena potrafi grać w przeciwieństwie do The Rocka