Mroczny Kryzys cz.2
Krótko musieliśmy czekać na drugą część „Mrocznego Kryzysu”. Już miesiąc po premierze pierwszego tomu, wydawnictwo Egmont zaprezentowało ciąg dalszy wydarzenia w komiksowym świecie DC. Czy druga część utrzymuje poziom pierwszej? Nie do końca.
Drugi tom Mrocznego Kryzysu kontynuuje wątki rozpoczęte w pierwszej części. Śledzimy dalsze losy członków Ligi Sprawiedliwości i nowego pokolenia superbohaterów, którzy przygotowują się do konfrontacji z siłami Ciemności. Przygotowania i kulminacyjne starcie, które odmienia komiksowy świat DC, będą kontynuowane pod szyldem „Dawn of DC”.
Jednym z atutów tej kontynuacji są tie-iny. Scenarzyści z sukcesem eksplorują światy ukształtowane przez pragnienia bohaterów, tworząc alternatywne, klimatyczne realia, gdzie bohaterowie muszą stawić czoła różnorodnym wyzwaniom. Te poboczne historie, pełne moralnych i egzystencjalnych dylematów, wzbogacają główną fabułę i pozwalają na głębsze zaangażowanie rzadziej występujących postaci, które napędzają narrację i przygotowują grunt pod główne starcie.
Główny wątek toczy się szybciej niż w poprzednim tomie, co ma swoje plusy i minusy. Z jednej strony, pozwala to na dynamiczniejsze przejście do spektakularnych scen akcji, które zostały zilustrowane w widowiskowy sposób przez Sampere’a. Z drugiej, prowadzi do uproszczeń fabularnych, które ograniczają wykorzystanie potencjału niektórych elementów, jak dramaturgiczne wątki czy angażowanie licznych superbohaterów i złoczyńców, którzy nie są w pełni wykorzystani.
Największym mankamentem kontynuacji jest niewykorzystanie potencjału złoczyńców. Na okładce widnieją takie postacie jak Darkseid, Neron, czy Doomsday. Mimo iż są to przeciwnicy, którzy sami mogliby stanowić poważne zagrożenie, ich rola sprowadzona jest do tła walki. Postacie te nie wykorzystują swoich mocy, nie mają żadnych dialogów, a ich starcia z bohaterami są tylko zarysowane.
Oba tomy utrzymują jednak wysoki poziom graficzny, typowy dla dużych wydarzeń z udziałem wielu artystów o różnych stylach. Główna historia została zilustrowana przez Daniela Sampere’a, którego prace charakteryzują się przejrzystością i dopracowaniem, z żywą paletą kolorów dostarczoną przez Alejandro Sancheza. Tie-iny, chociaż próbują dorównać pracom Sampere’a, czasami stawiają na uproszczenia, co wprowadza pewną niespójność wizualną.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za przekazanie komiksu. Wydawnictwo nie miało wpływu na opinię i tekst.


