Superman & Lois – Finał serialu (Opinia bezspoilerowa)
Finał „Superman & Lois” był idealnym zakończeniem serialu. No… prawie idealnym!
Twórcy świetnie rozplanowali przebieg odcinka, umiejętnie prowadząc akcję i wykorzystując podbudowę wcześniejszych wydarzeń, by w odpowiednich momentach wzbudzić silne emocje i zaoferować dynamiczną akcję z rozmachem podsycany obecnością pozostałych osób (scena z Ironsem). Rozstrzygnięcie wątku z Doomsdayem było szczególnie poruszające, a ostatnie kilkanaście minut odcinka stanowiło sentymentalne pożegnanie ze wszystkimi postaciami, obok którego nie potrafiłem być obojętnym (ale obeszło się bez chusteczek!).
Przeskoki czasowe zostały wykonane dobrze, dzięki czemu widz mógł zobaczyć, jak zmieniło się życie bohaterów, co idealnie wpisywało się w klimat produkcji. Z jednej strony cieszyłem się, widząc szczęście moich ulubionych postaci, z drugiej strony trudno było powstrzymać łzy wobec ukazanego nieuniknionego cyklu życia
Choć finał domknął historię w piękny sposób, mam do niego dwa zastrzeżenia. Po pierwsze, efekty specjalne w tym odcinku były zauważalnie słabsze w porównaniu do wcześniejszych epizodów. Animacja walki Supermana z Doomsdayem była bardzo sztuczna, nawet w najprostszych scenach np. kiedy postacie po prostu stały na ulicy. Po drugie, epilog był zbyt długi, a wydarzenia „po głównej akcji” (próbując unikać spoilerów) sprawiały wrażenie przerysowanych. Wydawało się, że twórcy chcieli za wszelką cenę wycisnąć jeszcze więcej emocji z widza i nadać końcowi maksymalnie optymistyczny ton.
„Superman & Lois” jest jednym z moich ulubionych seriali DC, a Superman w wykonaniu Hoechlina jest dla mnie definicją tej postaci (zasługuje na większe uznanie, a nie jakiś Supek Snyderowy). To była wspaniała podróż, za którą będę bardzo tęsknił!