Batman. Bad Blood („Batman. Zła Krew”) – Opinia

Obejrzałem animację „Batman. Zła Krew” (org. „Batman. Bad Blood”). Świetnie się bawiłem!

„Batman. Zła Krew” jest szóstym filmem z animowanego uniwersum DC (trzecim o Batmanie). Animacja, podobnie jak poprzednia część DCAMU, nie jest adaptacją konkretnego komiksu. Niemniej twórcy czerpali inspirację z „Batman” Granta Morrisona wykorzystując motywy Lewiatanu, genezy Damiana czy Ligii Cienia.

Historia jest mroczna i obfita w akcję. Mnóstwo widowiskowych i dynamicznych scen. Film nie skupia się na Batmanie, a peleryniarzach z jego otoczenia. Właściwie Wayne jest nieobecny przez większość filmu, ponieważ uznano go za martwego po wypadku z początku. Batmanem po nim zostaje Grayson, u jego boku staje Damian jako Robin i wspólnie muszą odeprzeć atak Heretyka, Onyxa i Tali.

Bardzo podobało mi się, że Grayson nie próbował naśladować Bruce’a w roli Batmana. Przeciwnie do „Knightfall”, gdzie Graysonowi nie pasowało bycie mrocznym i brutalnym. Tutaj Dick jest po prostu sobą i różnice widoczne są od pierwszych sekund np. osobiście proponuje Batwoman czy Batwingowi, żeby dołączyli do Batrodzinki i walczyli przeciwko wspólnemu przeciwnikowi. Zupełnie inna szkoła niż Batmana, o czym można przekonać się bliżej końcówki filmu.

Debiut Batwoman oceniam za udany. Katie otrzymała mroczną genezę ze śladowym udziałem Batmana, co wyraźnie tłumaczyło obrany przez nią kierunek walki z przestępczością (lepiej to wytłumaczyli niż w komiksach). W polu przypominała Red Hooda – stosowanie pistoletów z prawdziwą amunicją, no nie oszczędzała wrogów. Dopiero z czasem zmienia podejście, co ładnie wychodzi to z fabuły.

Damian przechodzi przemianę, jeśli „Batman. Bad Blood” jest oglądany jako trzeci w kolejności (najpierw „Son of Batman”, potem „Batman vs Robin”). Cały czas poznajemy historię chłopaka, momenty wywołujące u niego mrok. Obcowanie z Nightwingiem, Alfredem i ojcem pomagają chłopakowi nabrać lepszych perspektyw, co jest przekonujące, jeśli sumujemy doświadczenia z trzech filmów. Początkowo Damian wkurzał mnie swoją osobą, obecnie to całkiem przyjemny chłopak z charakterem i pewnością siebie. Jak go nie lubić?

Talia jest badassem z prawdziwego zdarzenia i nawet nie zapraszam do dyskusji. Kobita jest przeciwieństwem swojego ojca. U Ra’sa widzimy ideę za celami, które były słuszne, ale nie sposób ich osiągnięcia. Talia jest po prostu zła. W głowie jej władza i nic więcej. Jest zimną suką, która bez skrupułów skieruje pistolet przeciwko synowi lub wymaże mu wspomnienia, jeśli to poprawi jej sytuację. Dawno nie widziałem tak złej i silnej kobiecej postaci.

Tylko Batwing mi nie siadł. Źle napisana postać. Luke nie ma charakteru, a jego zbroja w polu jest połączeniem Iron Mana z Robocopem. Czego to on nie robił…

Animacja do ponurych nie należy, mimo brutalnych czy przejmujących scen. Sporo tu zabawnego i sytuacyjnego humoru. Nie brakował też scen bawiących koniecznością zawieszenia wiary. Wśród moich ulubionych są trzy (będą SPOILERY):

  • Nightwing walczył z Blockbusterem na początku filmu. Jak go pokonał? Spuścił mu na banię kilkutonową kulę z dźwigu. Czy chłop nie umarł? Ciężko powiedzieć, ponieważ Nightwing odszedł z miejsca walki po usłyszeniu jęku wydobywającego się spod głazu. Może to ostatni jęk w jego życiu?
  • Bohaterowie powinni grać w lotto ze swoim szczęściem do odgadywania tożsamości. Batwoman pierwszy raz spotyka Graysona jako Batmana – zamiast powiedzieć „cześć” to pyta go „Nightwing, prawda?”. Natomiast Nightwing spotykając pierwszy raz Batwinga rzuca „Nazywasz się Luke, prawda?”. A to Batmana nazywają najlepszym detektywem na świecie…
  • Zakonnice z katanami i kałachami. Chyba nie muszę nikogo przekonywać, że to absurdalnie piękny pomysł!