Wrażenia po 3 odcinkach „Suicide Squad Isekai”

Całkiem fajne jest „Suicide Squad Isekai” po trzech odcinkach!

Decyzja o udostępnieniu na start trzech odcinków okazała się strzałem w dziesiątkę. Stanowią one solidne wprowadzenie, które poświęca odpowiednio dużo czasu na prezentację postaci oraz otaczającego ich świata. Dzięki temu łatwo wkręcić się w historię, poczuć klimat, a nawet nowi widzowie nieobeznani z uniwersum DC mogą łatwo wskoczyć w wir wydarzeń.

Szczególnie podoba mi się połączenie mrocznego świata DC z elementami fantastycznymi i czarnym humorem. Rezultatem jest nietypowa mieszanka, która zyskuje na atrakcyjności dzięki bohaterom o złej naturze. Historia, choć miejscami przewrotna i pełna humoru (cudownie przekombinowana jak pojazd Jokera z fortepianem zamiast kierownicy), łączy poważniejszy ton z ostrzejszym charakterem i nieprzewidywalnością zbudowaną na tajemnicach związanych z obecnością złoczyńców DC. Akcja rozwija się dynamicznie, a problemy świata sprawiają, że wydaje się on żywy i pełen różnorodności, co zachęca do zgłębiania kolejnych tajemnic. Na ten moment ciężko coś więcej powiedzieć o historii, ponieważ dopiero przed nami właściwym rozwój wydarzeń.

Postacie, jak zwykle w tego typu produkcjach, są charyzmatyczne i łatwo zyskują sympatię, dzięki różnorodności osobowości i ich złożonym, często humorystycznym interakcjom. Łatwo ustosunkować się do nich, ponieważ każdemu poświęcono odpowiednią ilość czasu – nawet wybranym mieszkańcom magicznej krainy. Niespecjalnie pociągają mnie postaci ze standardową interpretacją jak Harley Quinn, wiernie oddana swojemu oryginalnemu wizerunkowi, przeciwnie do postaci o większych zmianach jak Clayface, który w tej wersji zyskuje na głębi dzięki kreatywnemu wykorzystaniu swoich mocy i ambitnemu ukazaniu inteligencji postaci (nie zapominajmy o specyficznym oderwaniu od rzeczywistości). Bardzo fajnym zabiegiem jest wpływ krainy na głównych bohaterów, ale jak bywa w anime – zbyt łatwo przychodzi bohaterom opanowanie zmian.

Animacja stoi na dobrym poziomie, z dobrze zaprojektowanymi postaciami, światem i architekturą. Sceny akcji są efektowne, z innowacyjną choreografią walk, która doskonale wykorzystuje umiejętności bohaterów, z Clayface’em i King Sharkiem na czele.

Mimo że anime robi bardzo dobre wrażenie, nie jest pozbawione drobnych wad. Brakuje mi bardziej dosadnych dialogów od złoczyńców, które bardziej oddałyby ich zbrukany charakter – wręcz bawią łagodne zwroty zamiast gorszyć. Niektóre postacie zostały niepotrzebnie odmłodzone bez wyraźnego uzasadnienia fabularnego, co odczuwam jako pewne wymuszenie. Ponadto, polska wersja językowa posiada momenty, w których nie słychać dialogów niektórych postaci, co jest drobnym błędem technicznym, jednak nie wpływającym znacząco na ogólne wrażenie (dwie krótkie sceny, można przymknąć na to okiem).

Anime dostępne jest na platformie MAX z oryginalną ścieżką dźwiękową, polskimi napisami i polskim dubbingiem. Kolejne odcinki będą dodawane co tydzień. Super, że chociaż z nowościami DC będziemy na bieżąco (co optymistycznie nastawia w kontekście dostępności DCU dla polskiego widza).