Absolute Power (Opinia wydarzenia)
„Absolute Power” dobiegło końca! Fajne wydarzenie, które jednak nie wykorzystało pełnego potencjału.
„Absolute Power” to jedno z lepszych wydarzeń DC w ostatnich latach. Jakość zawdzięcza solidnej podbudowie (rozciągniętej na miesiące na łamach różnych serii), klimatycznym, nieszablonowym wątkom jak ścieżka mrocznej magii znaleziona przez Supermana i Zatannę, oraz umiejętnemu korzystaniu z tie-inów (z wyjątkiem „Wonder Woman” Kinga, która z jednej strony przeciągała wątek przesłuchania Boomeranga, z drugiej oferowała tani romans Trevora i Diany przysłaniający główną akcję…). Fabuła była spójna, a akcja eskalowała na wielu frontach, wiarygodnie przedstawiając udział licznych superbohaterów. Tempo kluczowych wątków było dobrze dobrane, a kulminacja nastąpiła w odpowiednim momencie z widowiskowymi starciami wcześniej podbudowanymi (np. przewaga zdobyta przez Batmana i Catwoman).
Warto też wspomnieć o ciekawych wątkach pobocznych, które mogą być rozwijane w innych seriach, np. umowa pomiędzy Supermanem a Neronem. Finałowa walka zaoferowała coś więcej niż tylko klasyczne mordobicie – powrót motywu mediów, który pomógł uporządkować sytuację, był obowiązkowy i domykający klamrę otwierającą historię. Zakończenie, choć z happy endem, miało też mroczny akcent w postaci powracającej postaci, której ogromny potencjał w nieco przekombinowany sposób zmiażdżył jedną z kluczowych postaci (nie jestem fanem powrotu zza grobu – na znaczeniu stracił „Absolute Power. Super Son” opierający wewnętrzny konflikt m.in. na żałobie – ale podobał mi się dramaturgiczny akcent finału zrobiony z pazurem!).
Główna linia fabularna była zbyt krótka, by w pełni rozwinąć wszystkie elementy obecne w tie-inach np. armia multiwersowa Waller zapowiadała „wstrząs”, finalnie ich rola została sprowadzona do zaledwie 2-3 postaci w najważniejszej walce, ledwo zauważalnych. Motyw wpływu świadomości bohaterów na robotów Amazo kontrolowanych przez Failsafe, jeden z moich ulubionych, również został zmarnowany (wręcz porzucony), mimo że miał duży potencjał na zbudowanie indywidualnego zagrożenia. A finał stronniczości Green Arrowa, choć zgodny z przewidywaniami, pozostawił niesmak brakiem następstw, jeśli chodzi o ustosunkowanie reszty do jego roli (no i raz jeszcze nic konkretnego nie wyszło z wątku pudełka Marsjanina…).
Wydłużenie historii o dwa dodatkowe rozdziały mogłoby poprawić jej jakość, ale niestety nie było na to czasu, ze względu na start nowej inicjatywy „DC All-In”. Szkoda.


