Superman. Supercorp. Tom 1 (Opinia)
„Superman. Supercorp. Tom 1„? Obiecujący start nowego rozdziału w życiu Supermana!
Pierwszy tom nowej serii Superman to świeże otwarcie przygód Człowieka ze Stali, za które odpowiada nowy zespół kreatywny: Joshua Williamson (scenariusz) i Jamal Campbell (rysunki). Po powrocie ze Świata Wojny, Superman mierzy się z wieloma zmianami, a najważniejsza z nich to… Lex Luthor za kratkami. Tyle że Luthor, jak to Luthor, nie zamierza po prostu siedzieć cicho – zamiast tego oferuje Supermanowi nietypową współpracę, oddając mu swoją firmę i przekształcając ją w Supercorp.
Punkt wyjścia dla serii jest strzałem w dziesiątkę. Nie tylko wprowadza Supermana w zupełnie nową dla niego sytuację, ale i pozwala czytelnikowi odczuć tę samą dezorientację, jaką przeżywa Clark. Dzięki temu możemy zobaczyć go z różnych perspektyw – od problemów wynikających z pracy z ludźmi, którym nie do końca ufa, po humorystyczne momenty, gdy jego moralny kodeks kłóci się z pomysłami jego nowych współpracowników. Seria zachowuje lekki, optymistyczny ton, charakterystyczny dla Supermana, ale jednocześnie nie unika zmiany klimatu, kiedy jest to potrzebne. Williamson świetnie buduje napięcie – organizacja stojąca w cieniu, testująca różne zagrożenia, sprawia, że w tle zawsze czai się coś większego. Świetnym przykładem jest Parasite – jego obecności towarzyszy niemal horrorowa atmosfera, która może nie przeraża, ale zdecydowanie buduje poczucie niepokoju. Jamal Campbell, inspirując się stylistyką World War Z, tworzy zjawiskowe sceny oblężenia Metropolis, które wyglądają jak kadry z kinowego widowiska.
Williamson sięga po mnóstwo postaci i motywów znanych fanom Supermana, ale robi to w sposób przemyślany. Nie zarzuca czytelnika ekspozycją – subtelnie wprowadza odniesienia do wcześniejszych wydarzeń, a jednocześnie odświeża bohaterów, nadając im nowe kierunki rozwoju. Przykładem jest Parasite, który w końcu wspina się na wyżyny swojego potencjału – zarówno bojowego, jak i osobowościowego. Pokazuje, do czego jest zdolny jako jednostka i jak jego nowa rola wpływa na jego miejsce w społeczeństwie. Podobnie pozytywne wrażenie zrobił na mnie Jimmy Olsen, którego zaskakujący wątek miłosny okazał się świetnym narzędziem do pogłębienia fabularnej intrygi – dodając warstwę emocjonalną jednemu z przeciwników i zmuszając Supermana do niekonwencjonalnych rozwiązań. Całość jest przemyślana i spójna – decyzje bohaterów mają konsekwencje, które naturalnie prowadzą do kolejnych wątków, sprawiając, że historia płynie bez żadnych sztucznych przestojów.
Jamal Campbell to strzał w dziesiątkę jeśli chodzi o oprawę graficzną. Jego ilustracje tryskają energią, idealnie oddając optymistyczny ton scenariusza Williamsona. Wielokrotnie wykorzystuje intensywne kolory i jaskrawe światła, by podkreślić emocjonalne momenty, nadając im epicki charakter. Podobało mi się też jego eksperymentowanie z kolorystyką. Przy bardziej mrocznych sekwencjach Campbell zmienia paletę barw – np. ciemniejsze odcienie połączone z intensywną czerwienią dodają ostrości scenom oblężenia Metropolis przez Parasite’a. Takie smaczki sprawiają, że historia wizualnie zyskuje na różnorodności i nie jest monotonna.
Dziękuję Egmont za przekazanie komiksu. Wydawnictwo nie miało wpływu na opinię i tekst.


