Kocham rozwój postaci w filmach/serialach Jamesa Gunna!

Eve Teschmacher z „Superman” jest moim ulubionym przykładem na to. Postać, która przez pierwszą połowę filmu irytuje swoim zachowaniem. Wręcz odbiera się ją za piękną idiotkę, którą Luthor trzyma chyba w jednym celu. Aż tu nagle jeb i obrót o 180 stopni…

Nagły zwrot wydarzeń pokazuje Eve od zupełnie innej strony. Wrażliwej? Uczuciowej? Na pewno słodkiej, bardzo naiwnej idiotki, której zwyczajnie zależy na akceptacji ludzi, szukaniu miłości, żeby być przez kogoś zauważoną i kochaną. Coś prostego, coś na czym zależy większości z nas, prawda? W moment ociepla się wizerunek postaci. I znowu, kolejne jeb!

Pod głupotą i przerysowanym, idiotycznym zachowaniem, kryje się łebska, inteligentna babka, która zwiodła nawet Luthora, jednego z najbystrzejszych gości na planecie. Prawdziwy koń trojański z niej, dzięki któremu Luthor trafił za kratki! Nawet Olsen i Lois byli zdziwieni, o czymś to świadczy!

Piękne, zaskakujące prowadzenie postaci do samego końca. Najlepszy przykład jak można zmienić swoje nastawienie do bohaterki w przeciągu dwóch godzin! Sara Sampaio idealnie odnalazła się w tej roli, autentycznie oddając wszystkie wartości Eve, co nie jest tak proste jak mogłoby się wydawać (zwłaszcza patrząc na jej „normalne” zachowanie).

Chętnie zobaczę Eve w kolejnych projektach DCU. Wierzę, że Eve/Sara odnajdą się w bardziej ambitnych historiach.