Bohaterowie i Złoczyńcy DC tom 10: Joker: Ostatni śmiech

Przyszedł czas na Jokera! Psychopatyczny klaun został głównym bohaterem kolejnego komiksu od kolekcji Hachette. Tytuł przykuwający moją uwagę, ponieważ dotychczasowe komiksy o Jokerze przeze mnie czytane, rzecz jasna te mu dedykowane, były całkiem niezłe.

Co zrobi łotr znający przybliżoną datę swojej śmierci? Do czego jest zdolny wiedząc, że nie ma ucieczki przed kostuchą? Dowiecie się tego w dziesiątym tomie kolekcji „DC Bohaterowie i Złoczyńcy” od Hachette. Joker dowiaduje się pewnego dnia, niekoniecznie pięknego, że zostało mu kilka miesięcy życia. W jego mózgu wykryto nieuleczalnego guza. Joker jak to Joker. Wszystkie etapy załamania nerwowego przechodzi w parę minut, nie chcąc tracić więcej czasu. Nie ma nic do stracenia, dlatego tworzy armię Jokerów składającej się z innych więźniów. Mowa rzecz jasna o meta więźniach. Prowadzi to do większej rozróby, z każdym numerem przybierającej na skali. Świat musi poradzić sobie z Jokerem, który nie ma nic do stracenia. Dosłownie „Ostatni śmiech” klauna.

Podobał mi się pomysł wyjściowy. Joker traci nadzieję, nie ma nic do stracenia, gra na ostatnią kartę bez jakichkolwiek hamulców. Dotąd superbohaterowie nie stanęli przed zagrożeniem takiego kalibru. Armia Jokera rośnie w przerażającym tempie, nawet zaskakującym, a bohaterowie są w dupie. Jest parę zaskakujących zwrotów akcji, włącznie z końcówką wywracającą konceptem do góry nogami. Plus za wszystko.

Koncept zawiera kilka morałów. Konkretny przekaz chwili nie uwagi lub działania bez ograniczeń, kiedy znasz swój wyrok. Pewnie, każdy temat jest przekoloryzowany. Nikła szansa, że w naszym świecie ktoś zacznie wojnę światową bo dowie się o nieuleczalnej chorobie. Chodziło mi wyłącznie o przedstawienie tematu, do czego mogą rodzić pewne sytuacje przez innych postrzegane jako miałkie problemy. Wspomnicie moje słowa w relacji Barbara-Dick.

Przeszkadza mi wyolbrzymiona skala przedstawionej akcji. Rozróba jest za wielka do kalibru tego przeciwnika. Ekscytuje akcja, walki na każdym polu, ale nie chce się wierzyć, że Joker tak prosto mógł doprowadzić do tego konkretnego punktu. No dobra, o ile gdzieś tam jest to wytłumaczalne, tak bezsilność superbohaterów już nie. To nie tak, że z armią śmieszka miała poradzić sobie tylko Bat-rodzinka. Do akcji zaangażowali się więksi gracze po stronie dobra. Z takimi obrońcami ciężko czuć się bezpiecznie, serio.

Zaskoczyły mnie materiały dodatkowe. Wstęp tradycyjnie przybliża kulisy serii. Natomiast materiały „po” koncentrują się na artyści odpowiedzialnym za okładki. Długi wywiad przetaczający masę ciekawostek. Zaskoczenie wzięło się stąd, że liczyłem na tradycyjną porcję ciekawostek o serii. A tu o okładkach do Jokerów. Nice.

„Joker: Ostatni śmiech” jest ciekawym komiksem koncepcyjnie. Nietypowy pomysł wyjściowy z fajnymi morałami. Tylko sposób opowiedzenia głównej akcji jest bliski „typowym” komiksom o Batmanie z ostatnich lat. Podsumowując – lanie się po ryjach.

Dziękujemy Hachette za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego. Więcej informacji o kolekcji znajdziecie na ich oficjalnej stronie.