Green Latern: Szmaragdowy Świt 1/93

„Szmaragdowy świt” można opisać trzema słowami – geneza Hala Jordana. Akcja zaczyna się krótko po zdobyciu pierścienia mocy przez Jordana. Na pierwszych stronach Jordan dostaje porządny oklep od żółtego robota zwanego Legion. Starcie nie jest wyrównane, ponieważ przeciwnik ma przewagę nad wrogiem w postaci ubarwienia – żółty kolor był pierwotną słabością latarni, aktualnie od tego odeszli scenarzyści. Robot nie ocieka inteligencją. Gubi przeciwnika, kiedy pierścień rozładował sie Jordanowi. Legion nie zorientował się, że stojący przed nim Hal po cywilnemu jest tym samym gościem, z którym bił się sekundę wcześniej… Przybysz z kosmosu porzuca walkę, szukając przeciwnika namierzając ślady energii pierścienia pozostawiony w różnych częściach ziemi.

Jordan odetchnął, że nie musi walczyć. Bo i po co? Dopiero co dostał zabawkę w ręce, właściwie palec, a już musi walczyć o swoje życie. Kiepsko wróżący początek. Mnie by nie przekonał do takiej zabawy. Niestety Jordan nie ma wielkiego wyboru. Musi ruszyć w pogoń za przeciwnikiem, ponieważ robot sieje spustoszenie. Przez to ginie przyjaciel Jordana, o co obciąża siebie. Nieszczęścia przeplatane wątpliwościami dobrze działają na przedstawienie Jordana, pokazując go jako podłamanego psychicznie gościa pełnego wątpliwości i porażek, przy tym zaradnego, samodzielnego i zdeterminowego do działania w dobrej sprawie.

Akcja z Legionem została opowiedziana w pierwszej połowie „Szmaragdowy Świt”. W wirze akcji znalazło się miejsce na retrospekcje z Abin Surem, poprzednim właścicielem pierścienia. W drugiej połowie Jordan poznaje innego przedstawiciela Latarni, który zabiera go na OA. Wizerunek plany jest inny od znanego nam – miasto nie imponujących rozmiarów ulokowane na pustkowiach.

Na OA Jordan poznaje genezę ludu, z którego powstał Legion oraz przechodzi trening pod batutą Kilowoga. Bardzo treściwe 50 stron. Dużo satysfakcjonującej akcji z podstawami lore Zielonych Latarni. Komiks, który dałbym każdemu chcącemu liznąć koncept Zielonych Latarni w 5 minut i zarajać się tematem na tyle, że będzie chciał „więcej”. Komiks sprawdza się jako swego rodzaju streszczenie podstaw tego skrawka uniwersum DC. Z podobnego założenia mógł wyjść autor kończący komiks cliffhangerem.

Nie wiem czy to wada mojego egzemplarza, wada drukarska, czy celowy zabieg, ale na dwóch stronach zmieniono ubarwienie bohaterów: na jednej stronie Jordan i Kilowog mają fioletowe uniformy (na poprzednich stronach i późniejszych ich stroje mają tradycyjne zielone kolory), na ostatniej stronie Legion jest w różowym kolorze (czy zbliżonym, nie znam się) z leżącymi dookoła latarniami w fioletowych strojach. Zmiany nie mają uzasadnienia fabularnego, więc zakładam, że to błąd.