Sandman. Refleksje i przypowieści. Tom 6

Egmont wstrzelił się z premierą kolejnego tomu „Sandman”. Nie ma co. Na tydzień przed premierą serialu dostaliśmy szósty tom przygód Morfeusza. Okazja, aby poczuć surrealistyczny klimat przed maratonem. Czy była to dobra przygoda?

Konstrukcyjnie tom szósty powtarza koncepcję trzeciego. Zbiór luźniejszych historii ze świata Morfeusza, która nie są ze sobą powiązane z wyjątkiem jednej. Ta jedna będzie mocnym punktem programu. Historie dzieją się w zróżnicowanych lokacjach i latach. Raz obserwujemy losy Juliusza Cezara unikającego wzoru Bogów dzięki sugestii Sandmana, innym razem śledzimy losy Marco Polo i jego towarzysza w pustynnej krainie snów, gdzie spotykają m.in. Gilbera (zielony zakątek). Historie prowadzą do ciekawych konkluzji z wykorzystaniem postaci historycznych jednocześnie poszerzając spektrum snów.

Nie były to jednak historie, które porwały mnie przebiegiem i zapadły w pamięci. Taką historią były losy Orfeusza, syna Morfeusza. Gaiman inspirował się mitologią grecką opowiadając losy Orfeusza. Powieść o nieszczęśliwej miłości, mijających chwilach, kruchości życia oraz konsekwencjach czynów. Brytyjski pisarz kolejny raz udowodnił, że w jego rękach nawet kolejny raz opowiedziana ta sama historia jest świeżym, unikalnym doświadczeniem wywracającym emocjonalnie czytelnika.

„Refleksje i przypowieści” były pouczającym przystankiem od dłuższych porywających historii. Każdy rozdział niósł atrakcyjnie przekazane przesłanie, które w mniejszym lub większym stopniu zostanie z czytelnikiem na dłużej. Ponarzekać mógłbym wyłącznie na liternictwo – część dymków zapisana była mało czytelną czcionką, nie daj Boże kiedy pochyłą, co zachęcało to skupienia się na rysunkach zamiast narracji.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego. Komiks możecie nabyć w internetowym sklepie Egmontu.