Finał „Superboy: The Man of Tomorrow”

Miniseria dobiegła końca. Nie zabrakło widowiskowego mordobicia w finale. Ale kolejno:

(SPOILERY)

– Travv pokonał swoje rodzeństwo.

Superboy pokonał Travva, a właściwie wytrzymał jego atak tak długo, że aż przeciwnik sam się spopielił.

– Superboy ocalił zwycięstwem obcą cywilizację.

– Po wszystkim przyleciał Kyle z Zielonymi Latarniami i przyskrzynili Travva z rodzeństwem.

– Superboy wrócił na ziemię, gdzie został ciepło przywitany przez Supermana i resztę.

– SuperRodzinka wręczyła Superboyowi nową kurteczkę (widoczną na okładce).

– Superboy zdecydował się działać w całym kosmosie. Posiada na ręku bransoletę, która umożliwia Kelexowi teleportowanie go, jeżeli robot znajdzie cywilizację potrzebującej pomocy.

Wrażenia: Nie jestem fanem tej serii, ponieważ całość sprowadziła się do mordobicia z kiepsko zarysowanymi sylwetkami nowych postaci (zwłaszcza Travva). Niemniej, co podobało mi się, Porter ukazał charakter i wartość Superboya, zdefiniował jego rolę i właściwie ukierunkował finałem dalsze losy postaci. Jest to zarazem bezpieczny finał, który wytłumaczy nieobecność Kon-Ela na ziemi lub w większych wydarzeniach – chłop będzie wystarczająco zapracowany na innych planetach. Jest to na tyle przemyślane, że mogłoby dobrze działać w zestawieniu z Zielonymi Latarniami (chętnie poczytałbym).