Moje przygody z Supermanem (opinia po 1 sezonie)

„Moje przygody z Supermanem”? Przyjemna animacja, która w podobny sposób, ale inny, podchodzi do dziedzictwa Supermana.

O czym jest animowany serial? O początkach Supermana i Clarka jako dziennikarza. Tak w dużym skrócie. Nie jest to produkcja o klasycznej genezie postaci, ale jest w niej mnóstwo elementów poruszających ten aspekt. Na pewnym etapie jest to motyw przewodni prowadzący do głośnego finału pierwszego sezonu.

Pierwsze, co podobało mi się w animacji, to podejście do znanego tematu. Ile razy wałkowaliśmy genezę Supermana? Co jeszcze można tu poruszyć? Twórcy są tego świadomi, dlatego zaserwowali nam nowy koncept sprawdzający się w formule elseworldu. Kryptończycy są ukazani od groźniejszej strony, a sam bohater nie jest świadom swoich korzeni. Razem z widzem odkrywa tę tajemnicę i im dalej w las, tym więcej pytań, a próg niebezpieczeństwa robi się większy. Bardzo ciekawe i ekscytujące było odkrywanie kart z bohaterem, zwłaszcza że historia była nieprzewidywalna ilością nowych rozwiązań. Jedynie, co zabrakło mi w wątku Kryptończyków, to podanie większej ilości konkretniejszych informacji. O ile ja, świadomy widz, jestem w stanie dopisać sobie w głowie to i owo, tak główny bohater nie wyłapuje wielu kwestii, a są sposobności, żeby je wypowiedzieć wprost np. projekcie Kryptończyka, która zaskakująco ma dość duży wpływ na otaczającego go świat (i to też przydałoby się wyjaśnić). Odnoszę wrażenie, że choć wydarzyło się dużo w pierwszym sezonie, to Superman jest bardziej skołowany i właściwie nic nowego nie odkrył na temat swojego pochodzenia.

Drugie, co podobało mi się w animacji, to przechodzenie z prywatnego życia do superbohaterskiego. Historia jest kompletna, ponieważ poznajemy otoczenie Supermana, w którym przebywa, wychowuje się i nabiera wartości. Było to nie tyle potrzebne, żeby zróżnicować temat, ale i dokładnie pokazać środowisko mające duży wpływ na jego podejście do życia, jak i uświadomić, że ma on swoje miejsce i ludzi, którzy są dla niego ostoją. W ten sposób mocniejszy wydźwięk nabiera zwrot akcji z 8 odcinka, który zasiewa pewne ziarno niepewności, jeśli chodzi o obecność Supermana na ziemi. Jest też czas i miejsce, żeby opowiedzieć o pozostałych postaciach m.in. gdzie się wychowywali, co robią, jakie mają cele, czego oczekują od Supermana/Clarka. Takie podejście budzi skojarzenia z „Invincible”, gdzie w podobny sposób przedstawiano bohatera z otoczeniem.

Podoba mi się, że mamy niedoświadczonego superbohatera. To nie jest jedna z tych historii, gdzie Superman od pierwszej obecności operuje mocami jak z karabinu maszynowego. Z odcinkami przychodzą nowe moce, a Clark stara się ich nauczyć. Obraz jest pełniejszy, ponieważ są elementy treningu, żeby bohater miał wiarygodny rozwój postaci. Towarzyszą temu porażki, wątpliwości, co nadaje całości autentyczniejszego wydźwięku widząc, że to nie tak od razu wszystko podano na tacy. Nieco kojarzy mi się to z „Batman. Ziemia Jeden”, gdzie Nietoperz na początku kariery potrafił zwalić się z dachu (cudem nie skręcając sobie karku).

Cieszę się, że tak wyraziście przedstawiono osobowości głównych bohaterów. Clark jest ambitny, mądry, ale i ciapowaty co pasuje do jego „maski”. Lois Lane jest ambitna, zadziorna, podejmująca wyzwania, za to Olsen to wulkan energii i optymizmu. Postacie mają ze sobą ciekawą chemię, świetnie się ich ogląda wspólnie jak i z osobna. Każde z nich jest myślące, znając swoje mocne i słabe strony tak, żeby w akcji potrafili się uzupełniać. Największym zaskoczeniem jest Olsen, który niejednokrotnie pokaże, że Lois mogłaby mu trampki czyścić. Interakcje między bohaterami wypadają ciekawiej, kiedy ich cele przecinają się (np. dążenie Lois do ujawnienia tożsamości Supermana, a sprawę mają wspólną) oraz mają czas, żeby integrować się jako paczka zwykłych przyjaciół.

Zawsze znajdę sobie jakąś rzecz do ponarzekania. I tą będzie Lois. Postać była w wielu miejscach irytująca, ponieważ wielokrotnie pokazano ją od samolubnej strony, co negatywnie wpływało na niektóre postacie. Obraz był tym niedorzeczniejszy, że jej pretensje do innych nie miały sensu, a ofiary jej pretensji nagle traciły „jaja”, bo się gubiły pod wpływem agresji/stresu np. całkowity brak zrozumienia, że niektóre postacie mają prawo do nie ujawniania osobistych tajemnic, kiedy nie wypracowano bliższej relacji polegającej na zaufaniu. Nie raz parcie na karierę zagroziło życiu jej bliskich i aż ciężko dowierzać, żeby tak zachowywała się niedoświadczona Lois Lane.

Nie podobało mi się tempo relacji Clarka i Lois. Ich relacja bardzo szybko przeszła do komiksowego kierunku, co nie wypadło wiarygodnie w ramach serialu. Nie zorientowałem się, kiedy weszli w przyjaźń, kiedy coś więcej zaiskrzyło między nimi, a już zaczęli oglądać się za sobą i szukać okazji do czegoś więcej. Nie kupuję tego. Serial to nie film, tu można sobie pozwolić na spokojniejsze tempo akcji.

Styl animacji budzi skojarzenia z japońskimi anime. Podoba mi się to, ponieważ animacja jest „żywa” i bardzo dynamiczna, co szczególnie dobrze wypada w scenach akcji (z naciskiem na finał). Projekty postaci są spoko, również ekspresja na twarzy. Jedyne zastrzeżenia mam do przerysowanych wybuchów emocji typu: radość czy zauroczenie. Często są to elementy nie pasujące do konwencji. Na szczęście nie było tego za dużo.

Polecam animację. Serial, na którym dobrze będzie bawił się widz w każdym wieku. Tylko otwórzcie się na nową perspektywę, ponieważ serial oferuje wiele świeżości względem pierwowzoru opowiedzianego na każdy możliwy sposób – z marszu kupuję to, ponieważ nudzi mnie czytanie/granie/oglądania po raz któryś tego samego. Nie mogę doczekać się drugiego sezonu.

Serial dostępny jest z polskimi napisami na HBO Max