Pingwin – Odcinek 2 (Bezspoilerowa opinia)

Świetny odcinek, jaram się!Podoba mi się sposób prowadzenia fabuły, która jest gęsta, trzymająca w napięciu, nieprzewidywalna, oddająca ciężki klimat gangsterki, idealnie eksponuje Oswalda jako mistrza manipulacji.

Z przyjemnością obserwuję niebezpieczną grę Pingwina, gdzie manipuluje różnymi stronami konfliktu. Doskonale radzi sobie w sytuacjach, które wymagają od niego elastyczności, jak choćby komplikacje związane z zadaniem postawionym przed Victorem. Historia rozwija się w idealnym tempie, prezentując liczne zagrożenia i kolejne etapy planu, które stają się bardziej wiarygodne dzięki zdobywanym dowodom, budowaniu relacji czy nagłymi kosami w żebro. Z każdym kolejnym odcinkiem lepiej rozumiem potęgę Pingwina, a stawka jego gry staje się coraz bardziej odczuwalna, zarówno poprzez komentarze jego bliskich, jak i podejściem „po trupach do celu”. Zwroty akcji są nieprzewidywalne, a scena na pogrzebie to absolutne mistrzostwo, które trzymało mnie w napięciu do samego końca.

Cieszę się, że twórcy poświęcili tyle uwagi historii Sofii, łącząc teraźniejszość z retrospekcjami z jej pobytu w Arkham i relacjami z bratem. Retrospekcje rzucają światło na jej obecne zachowanie, podkreślając siłę jej charakteru, a jednocześnie dodają napięcia dzięki jej wybuchowości. Każdy zwrot akcji budzi pytania o jej decyzje, a Cristin Millioti doskonale oddaje te emocje za pomocą mimiki i gestykulacji. Postać Sofii, dzięki retrospekcjom, zyskuje sympatię, a ja zaczynam mocniej jej kibicować w Grze o Tron Gotham niż Pingwinowi

Fajnie, że twórcy poświęcili więcej czasu rodzinie Marroni, wprowadzając nowe postacie, jak Nadia Maroni, grana przez Shohreh Aghdashloo (jej aparycja idealnie pasuje do roli kobiety stojącej za kulisami mężczyzny u władzy). Pierwszy konkretny wgląd w struktury rodziny i ich metody działania, co tylko zaostrza sytuację, która może okazać się niekorzystna dla Pingwina. Ale nadal czekam na „coś więcej” z nimi, bo w tej chwili wydają się zbyt podatni na manipulacje i niekoniecznie porównywalni do Falcone’ów, żeby stwarzać im wyzwanie – zaraz, ile wysłali typów na tak uzbrojony konwój, żeby akcja się powiodła?

Bardzo doceniam, jak złożoną postacią jest niepozorny Victor. Jego sposób mówienia zdradza głębokie problemy, które rzutują na jego „sukcesy”. Przechodzi on ogromną przemianę, co widać w jego dialogach z „otoczeniem” Pingwina i budowaną pewność siebie, a końcowa scena daje przeczucie, że twórcy jeszcze zaskoczą nas w tej relacji – Victor to cicha woda, która brzegi zarwie przy uzasadnionej impulsywności Pingwina.

Doceniam również drobiazgi, które uzupełniają obraz Gotham po powodzi wywołanej przez Riddlera. Choć nie jest ich wiele, to z przemycanych wiadomości można dowiedzieć się o skali zniszczeń, zmianach w mieście i postępach w przywracaniu normalności. Te drobne elementy budują pełny obraz świata. Szkoda tylko, że w tym odcinku nie pojawiła się kontynuacja wątku związanego z kodem QR (chyba że coś przeoczyłem?). Mam nadzieję, że twórcy wykorzystają ten element narracji do przemycania informacji o Batmanie, np. „Wczoraj Batman unieszkodliwił gang przestępców przy McDonaldzie”. To drobnostka, ale przypominałaby, że Nietoperz wciąż działa w tym świecie i nie próżnuje.