Śmierć Wildcata (JSA #6-7)

Ogromna strata dla JSA… Wildcat (Ted Grant) zginął w „JSA #6”.  Kolejny zeszyt z zeszłego tygodnia uczcił pamięć bohatera – Jay Garrick wygłosił poruszającą mowę pogrzebową, nastroje podtrzymała stypa nakreślająca nastroje wśród bohaterów m.in. rozbicie Yolandy, która nie chce być Wildcat, czy Jesse Quick podejmująca ważną decyzję miłosno-karierową.

Choć jest to bardzo smutna chwila w komiksowym świecie DC, niestety bez echa wśród czytelników (dyskusje fanów jak na grzybach ), to cieszę się jej obecnością. To „miła” odmiana w nurcie ciągłych walk, wydarzeń skali multiwersowej, która pozwala na moment zwolnić, odetchnąć, oddać się refleksjom, poczuć upływ czasu, wejść w dusze bohaterów czy nadać zmianom kierunku.

Oczywiście nie zapominajmy, że Jay Garrick i Alan Scott elegancko wyjaśnili Supermana, Batmana i Wonder Woman (paroma zdaniami dali do zrozumienia, że ich pokolenie może pucować buty weteranom). Natomiast końcowy cliffhanger… a zresztą, wstrzymam się z jego opiniowaniem do premiery #8!