Absolute Batman #9 (Opis, opinia)

ABSOLUTE BANE POZAMIATAŁ SWOIM DEBIUTEM!

Opis komiksu

W zeszłym tygodniu ukazał się „Absolute Batman #9”. Wyczekiwany zeszyt, zapowiadany jako debiut Absolute Bane’a. Zanim jednak doszło do pierwszej konfrontacji Batmana z nowym przeciwnikiem, Mroczny Rycerz wyruszył na poszukiwania zaginionego „Killer Croca”. Trop zaprowadził go do podwodnej kryjówki, gdzie czekał już na niego rywal!

Opinia komiksu

Fabuła stanowi wstęp do większej historii, która angażuje od pierwszych stron. Nie tylko ze względu na zagrożenie, ale głównie przez emocjonalne więzi Batmana z grupą przyjaciół oraz rozwijającą się współpracę z Alfredem – jego cięty język świetnie kontrastuje z resztą bohaterów. Jednak to Bane kradnie show

Co jest świetnego w tym Bane’ie? Przede wszystkim zerwanie ze stereotypami! To nie jest typowy osiłek łamiący kręgosłupy samą siłą. To zimny, inteligentny strateg, który wyprzedza przeciwnika o kilka kroków. Jest perfekcyjnie przygotowany. Widać to po jego sposobie walki: systematycznie rozkłada styl Batmana na czynniki pierwsze i kontruje każdy ruch, eliminując kolejne partie jego ciała z użytku. W akcji wygląda to genialnie i przypomina o korzeniach postaci z czasów sagi „Knightfall” – w przeciwieństwie do wielu współczesnych interpretacji, które spłyciły jego charakter

Oczywiście nie zapomniano o brutalności! Bane to bezwzględny bandyta, który wykorzystuje przewagę fizyczną bez skrupułów. Przykład? Już w pierwszych scenach chwyta przypadkowego przeciwnika za głowę i… miażdży ją. Dosłownie. WOW

Batman będzie miał z nim naprawdę ciężką przeprawę, a emocje dodatkowo podgrzewa Scott Snyder, który zapowiada prawdziwą rzeź w dziesiątym numerze serii. Nie mogę się doczekać, co dalej – tym bardziej, że tym razem odłączenie rureczek z jadem może nie wystarczyć na tego potwora!