Superman. Świat (Opinia)
„Superman Świat”? Globalna podróż Człowieka ze Stali z sercem i potknięciami!
„Superman Świat” to trzecia globalna inicjatywa DC, która podobnie jak „Batman Świat” czy „Joker Świat” zaprasza twórców z różnych krajów do stworzenia autorskich historii o ikonicznej postaci. Tym razem to Superman przemierza glob w piętnastu niezależnych opowieściach, z których każda rozgrywa się w innym zakątku świata. Raz odwiedza Hiszpanię, gdzie przez sześć godzin traci swoje moce, innym razem trafia do Polski, gdzie musi rozwiązać serię morderstw inspirowanych słowiańskim rytuałem topienia Marzanny, a jeszcze innym razem zabiera Lois na romantyczny weekend do Paryża.
Już na wstępie warto zaznaczyć: „Superman Świat” wypada lepiej jako całość niż wcześniejsze antologie z tej linii. Twórcy wyraźnie lepiej uchwycili istotę postaci Supermana i z większym wyczuciem osadzili ją w lokalnych kontekstach. Nie oznacza to jednak, że mamy do czynienia z antologią idealną – jak to bywa przy takich projektach, nierówności są wyraźne, a podejście zazwyczaj generyczne. Nie wszystkie historie trzymają ten sam poziom, ale na szczęście przeważają te udane.
Na pierwszy plan wysuwają się trzy historie, które szczególnie zapadły mi w pamięć. Najlepszą z nich jest według mnie hiszpańska opowieść Jorge Jimeneza, który odpowiada zarówno za scenariusz, jak i rysunki. To historia ciepła, wizualnie malownicza, osadzona w klimacie Sierra Nevady, w której nawet chwilowa utrata mocy nie odbiera Supermanowi jego istoty. Scena, w której próbuje podnieść na duchu dziewczynkę mającą problemy z rówieśnikami, jest wręcz rozbrajająca – to przykład, jak niewiele potrzeba, by pokazać człowieczeństwo w herosie.
Na równie wysokim poziomie plasuje się historia z Polski, stworzona przez Bartosza Sztybora i Marka Oleksickiego. Utrzymana w mrocznym, wręcz wiedźmińskim tonie, intryguje klimatem, wykorzystuje słowiańskie elementy bez nachalności, a jednocześnie subtelnie pokazuje warszawskie przestrzenie i czyni z nich integralną część narracji. Choć sama fabuła jest klasyczna, Superman staje w obronie niewinnych, to klimat i rodzaj zagrożenia wnoszą świeżość, natomiast rysunki robią ogromną robotę, a stonowana kolorystyka idealnie dopełnia całość.
Trzecią wyróżniającą się historią jest ta osadzona we Francji z dużą dozą autoironii, wyśmiania stereotypów i pięknie zarysowaną relacją Clarka i Lois. Sceny z Paryża mają urok i lekkość, której w tej antologii często brakuje. Szkoda tylko, że twórcy zdecydowali się na wprowadzenie zagrożenia, który zupełnie nie pasuje do romantycznego tonu historii i sprowadza ją na generyczne tory. Gdyby historia pozostała kameralną komedią romantyczną – mogłaby być najlepszą w całym zestawie.
Pozostałe opowieści również mają swoje momenty, choć wiele z nich nie wychodzi poza schemat: Superman trafia do nowego kraju, gdzie musi zmierzyć się z lokalnym zagrożeniem. Przykładem może być włoska historia inspirowana „Boską komedią”, gdzie Superman przemierza kręgi piekła, by uratować Lois, czy meksykańska opowieść z udziałem azteckich bóstw. Pomysł na lokalne osadzenie zagrożenia zazwyczaj działa, ale niestety nie zawsze idzie za nim ciekawa forma wizualna. Często rysunki są albo zbyt statyczne, albo pozbawione wyrazu – czego nie można powiedzieć o historii z Indii, gdzie gra kolorem i symbolika jednej barwy budują emocjonalny ciężar, albo niemieckiej miniaturze, która z przerysowaną kreską i pustymi tłami tworzy lekką, zabawną parodię superbohaterskiej codzienności.
Nie zabrakło też opowieści zupełnie nieudanych. Serbska historia z Lobo jest chaotyczna, niezrozumiała i nie ma żadnej narracyjnej logiki. Czytałem ją dwukrotnie i nadal nie wiem, co miała mi powiedzieć. Czeska opowieść z kolei stawia na futurystyczne tło i kompletnie ignoruje lokalny charakter – to bardziej ćwiczenie wizualne niż fabularna opowieść. Największym zawodem pozostaje jednak historia japońska, bo… po raz kolejny dostaliśmy przedruk wcześniej opublikowanego rozdziału z mangi, który ukazał się już w Polsce! Taki zabieg nie tylko nie wnosi nic nowego, ale też zabiera miejsce potencjalnie ciekawszemu głosowi z innego kraju.
Dziękuję Egmont za komiks. Wydawnictwo nie miało wpływu na opinię i tekst.


