Pingwin. Wszystko, co złe? (Opinia)
„Pingwin. Wszystko, co złe„? Epickie zakończenie mojego ulubionego komiksu Toma Kinga!
„Pingwin. Wszystko co złe” to drugi i zarazem ostatni tom historii poświęconej Oswaldowi Cobblepotowi, który wraca do Gotham, by odzyskać swoje imperium. W poprzedniej odsłonie przygotowywał grunt, zbierał sojusze i planował ruchy. Teraz wkracza do gry bezpośrednio, choć nie zawsze w oczywisty sposób. Jedno jest pewne: trup ściele się gęsto.
Trudno pisać o tej historii bez spoilerów, ale mogę powiedzieć jedno – wszystkie oczekiwania po świetnym otwarciu zostają spełnione. Pingwin uderza dokładnie tam, gdzie trzeba, perfekcyjnie zarządza zasobami i zawsze czeka na okazję, by wykorzystać ją do maksimum. Jego sojusze zmieniają barwy w zależności od interesu, ale to on zawsze trzyma rękę na pulsie. Nawet gdy coś wymyka się spod kontroli, ma przygotowany plan B i potrafi uderzyć jeszcze mocniej niż wcześniej.
Tom King doskonale pamięta, że opowiada historię o pełnoprawnym gangsterze, który nie jest już młody, ale doświadczenie i zimna kalkulacja czynią go jeszcze groźniejszym. Kiedy Pingwin milknie, staje się stonowany i spokojny to napięcie sięga zenitu. Prosty dialog w parku z pozornie przypadkowym typem sprawia, że czytelnik zadaje sobie pytanie: czy to przyjacielska pogawędka, czy zaraz poleje się krew? Prawdziwy geniusz strategii Cobblepota ujawnia się w finale, gdy jego poczynania musi rozliczyć nie tylko FBI, ale i sam Batman. To właśnie tam retrospekcje z pierwszego tomu nabierają pełnego sensu. Widzimy postać, która pozornie dawała się manipulować, a w rzeczywistości od początku kontrolowała sytuację i wiedziała, kiedy pokazać wszystkim, jak mocno trzyma ich w garści.
King świetnie czuje bohaterów, potrafi stopniować emocje i konstruować sceny, które eksplodują w odpowiednich momentach. Jedynym mankamentem jest wątek dzieci Pingwina. Ich postacie pozostają zbyt słabo rozwinięte. Wiemy niewiele o ich życiu prywatnym czy więziach rodzeństwa, a ich siła zdaje się bardziej zasugerowana niż faktycznie pokazana. W konfrontacjach z ojcem momentami wypadają blado. Zamiast walczyć o dominację, potulnie ustępują, co osłabia ciężar wątku rywalizacji i zemsty, choć właśnie on miał być jednym z filarów historii.
De Latorre ponownie zachwyca rysunkami w klimatach noir. Ciemne, duszne kadry, mocna gra cieni i dbałość o detale nadają opowieści ciężaru i mroku. Brutalność nie jest tu tabu. Niektóre obrazy pozostają w pamięci na długo, idealnie podbijając gangsterski charakter opowieści. To komiks, który narracyjnie i wizualnie trafia w punkt. Jeśli lubicie Gotham w brudnym, bezkompromisowym wydaniu, Pingwin. Wszystko co złe to pozycja obowiązkowa.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za przekazanie komiksu. Wydawnictwo nie miało wpływu na opinię i tekst.


