Green Arrow – Kołczan t.1
Powroty zza grobu w komiksie superbohaterskim to rzecz nader częsta. I to nawet w przypadku, gdy śmierć danej postaci jest szeroko odtrąbiona i jawi się jako rzecz nieodwołalna. Ot choćby „Śmierć Supermana”. Nie ma więc szacunku dla poległych. Czytelnik to głodna bestia i żaden heros nie może mieć pewności, że jak umrze, to umrze na dobre.
„Green Arrow: Kołczan” opowiada o powrocie z zaświatów Oliviera Queena ( bądź jak twierdzą wydawcy- Greena ) znanego szerzej jak Green Arrow. Niby nic nadzwyczajnego, ale szkopuł tkwi w tym, że bohater jest nieco inny, niż zapamiętali go jego rodzina i kumple po fachu.
Tom zaczyna się wspomnieniami o tytułowym bohaterze, między innymi przez Black Canary i jego syna. Sentymentalne retrospekcje przerywa scena, w której postać do złudzenia przypominająca Szmaragdowego Łucznika ratuje ofiarę napadu. Sęk w tym, że postać ta przypomina raczej herosa po solidnych przejściach. Zmierzwione, długie włosy i broda, zniszczone ubranie i łuk zrobiony odpadków. Zaraz po tym autor ukazuje Green Arrowa w nieco lepszym świetle.
Smith pozwala powrócić mu z przytupem. Łoi on skórę pewnego wpływowego człowieka, który zbytnio sobie pofolgował. I znów pozornie nic w tym dziwnego- często zdarzało się, że heros po wskrzeszeniu działał mniej otwarcie i niemal niezauważenie. Ale zachowanie bohatera jest, jak wspominałem, nieco inne i dość niepokojące. Szybko okazuje się bowiem, że odrodzony Oliver Queen ma spore luki w pamięci. Tak spore, iż nie pamięta wielu bolesnych dla niego przygód, między innymi tej związanej z Halem Jordanem.
Ciekawe jest tutaj zachowanie Arrowa. Wszyscy jego znajomi czują się, jakby zamiast z krainy zmarłych wrócił ze skansenu. Mowa, strój, zachowanie i brak pamięci sprawiają, że nie tylko podejrzliwy z natury Batman ma powody do niepokoju. Mimo to, Liga cieszy się na jego widok i przyjmuje go jak swojego, nawet jeśli na jego miejsce znalazła innego Green Arrowa. Mroczny Rycerz postanawia rozwikłać jednak co się stało, a nawet- czy Green Arrow to ten sam Green Arrow, który niegdyś był znamienitym członkiem Logi Sprawiedliwości.
Jako dodatek otrzymujemy „The Brave and The Bold #85” gdzie gości również Batman. Co tu dużo pisać- klasyczna potyczka herosów ze złymi ludźmi, w której dużo specyficznego dla lat jej publikacji teatralności i patetyczności, choć nie mogę powiedzieć, abym był nią znudzony.
Kevina Smitha lepiej znam z jego dorobku filmowego. „Jay i Cichy Bob kontratakują” czy „Clerks- Sprzedawcy”. W „Green Arrow – Kołczan” ciekawie podszedł do tematu powrotu herosa zza grobu. Ciekawa akcja i sentymentalna podróż w jednym. Reżyser znakomicie więc sprawdził się jako scenarzysta komiksu. Queen jest tu zawadiacki, pewny siebie, a niekiedy wręcz irytująco pewny siebie. Nie wykłada na stół wszystkich kart od razu, ale powoli uchyla co nieco, pozwalając cieszyć się zagadką tajemniczego powrotu Green Arrowa z amnezją. Graficznie dzieło stoi nieco słabiej, ale powrót do starego kostiumu coś naprawdę pięknego. Jednak o ile kreska Phila Hestera jest zgrabna i cieszy oko, o tyle Ande Parks nie żałował tuszu. Znowuż z drugiej strony wersja Arrowa upodabniająca go nieco do kloszarda robi wrażenie, a całość komiksu cieszy oko.
Dziękujemy wydawnictwu Eaglemoss za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Informacje o egzemplarzu znajdziecie na oficjalnej stronie wydawnictwa Eaglemoss.
Zachęcamy do składania zamówień na prenumeraty. Dzięki temu możecie liczyć na tańsze ceny tomów oraz wyjątkowe dodatki tematyczne.